W niedzielę kibice warszawskiej Legii podczas meczu z ŁKS wywiesili haniebny transparent z groźbami po francusku pod adresem Gregoire’a Nitota, inwestującego w Polsce biznesmena. Groźby te skrytykowali właściwie wszyscy. Wszyscy poza Andrzejem Halickim, europosłem Platformy Obywatelskiej, który uznał je za świetny żart.

„Panie Nitot, nie jest jeszcze zbyt późno, żeby się wycofać. Masz jeszcze klientów, przedsiębiorstwo jeszcze funkcjonuje dobrze” – tak w wolnym tłumaczeniu Żyleta, trybuna legijnych fanatyków, zagroziła francuskiemu biznesmenowi, założycielowi informatycznej firmy Sii Polska, który chce zainwestować w znienawidzoną przez nich nich stołeczną Polonię. Komentarzem, który najczęściej po meczu przewijał się na Twitterze, było słowo „wstyd”. Ale Andrzej Halicki wsparł francuskiego przedsiębiorcę w sposób bardzo specyficzny, tweetując: „Jaki wstyd? Ładnie po francusku... Kulturalne zaproszenie do analizy biznesowej :)”.

W sobotę Borys Budka na posiedzeniu Rady Krajowej PO wychodził z siebie, by uśmiechać się do przedsiębiorców, kajał się, że przez lata liderzy PO o nich zapominali, a na koniec obiecywał poprawę. Już w niedzielę Halicki, obecny na stadionie Legii, miał szansę zaprezentować w praktyce, jak to nowe otwarcie na przedsiębiorców będzie wyglądać. Ale chyba nie na taką reakcję liczył nowy lider. Bo skoro groźby kierowane w stronę zagranicznych inwestorów bawią nawet poważnego europosła, to jak mamy uwierzyć, że reszta partii poważnie traktuje trudną sytuację przedsiębiorców w Polsce? Ba, skoro polityków PO bawi nawet gangsterskie zachowanie wobec zagranicznego inwestora, trudno uwierzyć, by masę mniej poważnych ataków na przedsiębiorców traktowali oni serio.

W Platformie Obywatelskiej po staremu – choć Borys Budka próbuje przekonywać, że pod jego wodzą PO będzie teraz mocniej wpierać przedsiębiorców, to jego partyjni koledzy pokazują, na czym to wsparcie polega w praktyce. Proprzedsiębiorcze wizje nowego lidera poległy w starciu z partyjnym aparatem. Można gorzko zażartować, że widocznie w PO wciąż obowiązuje motto Donalda Tuska, że jak ktoś ma wizje, to powinien się udać do lekarza.