Intencją pomysłodawców parady było pokazanie, że jedyne, czego chcą, to równość, miłość i pokój. Tymczasem niemająca nic wspólnego z pokojem i miłością parodia katolickich obrzędów jest próbą zszargania świętości osób wierzących.

Tęczowe aureole i quasi-procesja wokół monstrancji przedstawiającej waginę wpisaną w serce miały sprofanować nie tylko Hostię, ale również wizerunki Najświętszego Serca Jezusa czy bolesnego Serca Maryi.

Ktoś powie, że to był margines – ale tak samo jak rozliczano Marsz Niepodległości z rasistowskich haseł niesionych przez małą grupkę radykałów, tak gdańską paradę przesłonił ten jeden obsceniczny incydent.

Na dodatek cała ta historia znacznie utrudni budowę prawdziwej tolerancji. Kościół uczy szacunku, współczucia i delikatności dla homoseksualistów, uważając jednak ich postępowanie za niemoralne. Ciężko będzie propagować ten szacunek w sytuacji, gdy druga strona katolików obraża. Zasada powinna być prosta – chcesz tolerancji, to sam również ją okaż.

W efekcie tylko wzrośnie nieufność po stronie konserwatywnej wobec prawdziwych intencji środowisk LGBT.