Tym razem obywatele zdecydowali się na podpisywanie projektu pozwalającego rodzicom podejmować decyzję w sprawie szczepień ich dzieci.

Niezbędna liczba podpisów jest, więc projekt ustawy trafił pod obrady Sejmu. Można sobie wyobrazić wiele pomysłów równie absurdalnych, które 100 tys. obywateli naszego kraju uzna za słuszne i podpisze się pod projektem odpowiedniej ustawy. Mogłaby to być choćby rezygnacja z prześwietleń rentgenowskich, bo „promieniowanie jest szkodliwe”. Zapewne wtedy też odbyłaby się debata w parlamencie. Politycy podzielą się na tych, którzy pod hasłem władzy rozumu mówić będą, że prześwietlenia są niezbędne dla zachowania odpowiedniego poziomu zdrowia publicznego, walki z gruźlicą i leczenia złamań, a inni szukać będą jakichkolwiek zrębów racjonalności w takim projekcie, by móc robić oko do sygnatariuszy projektu, wiedząc, że to przecież także wyborcy.

Na szczęście pozostały nam jeszcze wiedza, statystyki i doświadczenie. Jeśli więc w sprawie szczepionek nie dają się przekonać, poza nielicznymi wyjątkami, fachowcy – niezależnie od tego, na kogo głosują – to może nie jest jeszcze w Polsce tak źle? W środę podczas posiedzenia sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej, i potem prezentując stanowisko rządu, główny inspektor sanitarny i były wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas twierdził, że „zmiany proponowane przez Stowarzyszenie »Stop NOP« mają na celu w rzeczywistości utrudnić, a nawet uniemożliwić prowadzenie szczepień w Polsce, spowolnić proces zmian legislacyjnych, a także wprowadzić chaos w systemie szczepień”. Stanowisko rządu Zjednoczonej Prawicy jest więc jasne: projekt antyszczepionkowców jest nie do przyjęcia. I niewiele tu zmieniają pomysły Klubu PiS, którego posłowie mówią o nieszczepieniu dzieci w pierwszej dobie.

Zdarzali się wcześniej politycy puszczający oko do tego środowiska. I tylko zdecydowanie naukowców, ekspertów, lekarzy i epidemiologów zapobiegło nieszczęściu, czyli użyciu tematu szczepionek do politycznej rozgrywki. Bo przecież paliwo byłoby przednie: na szali można położyć dobro dzieci, zdarzające się czasem tragedie, wielkie emocje, interesy koncernów – co kto chce. Polityczny napęd w najlepszym gatunku, wysokooktanowy.

– Jednak w obliczu stale narastającej liczby przeciwników szczepień nie wolno nam odstąpić od publicznej debaty na temat znaczenia szczepień ochronnych – uważa Jarosław Pinkas i trudno się z tym stanowiskiem nie zgodzić. Bo liczba niezaszczepionych dzieci systematycznie rośnie. I ktoś jest za to odpowiedzialny. Nie wolno dopuścić do tego, by w ogniu polskiego politycznego zwarcia rezygnacja z obowiązkowych szczepień stała się dla kogoś wyborczym wehikułem.