– W chwili gdy Grecja płonie i przyjaciele umierają, nie mogę powstrzymać się od pytania, po diabła jest UE. Wiedzą tam tylko, jak interweniować, np. zamykając nasze banki, aby ratować bankierów i ich program oszczędnościowy. Nie są gotowi ratować zwykłych ludzi. Brukselo, obrzydzasz mnie – napisał kilka dni temu na Twitterze Janis Warufakis, były grecki minister finansów.
Miał pretensje do Unii, że nie dość energicznie i szybko pośpieszyła z pomocą dla kraju dotkniętego potężną klęską żywiołową. Był rozgoryczony, gdyż stracił przyjaciela, który został znaleziony martwy w swym biurze w północnych Atenach. Udusił się smogiem z pożarów wokół miasta.
Warufakis stonował swe oburzenie w niedzielę, gdy dziękował „milionom Europejczyków" za solidarność w trudnych czasach. Nie omieszkał jednak dodać, że brzydzi go apatia unijnej machiny, która wysłała do Grecji „swoje hordy", aby „obciąć emerytury, a nawet budżety straży pożarnej". Mocne słowa rozgoryczonego lewicowego polityka i ekonomisty. Zasłynął, sprzeciwiając się w przeszłości unijnemu planowi ratowania Grecji po kryzysie sprzed ponad dekady.
Reakcja Unii
– Mobilizujemy jedną z największych w historii wspólnych operacji przeciwpożarowych w Europie – odpowiedział w niedzielę Janez Lenarčič, szef Unijnego Mechanizmu Ochrony Ludności (UMOL), na początkowe zarzuty Warufakisa.
Unia zmobilizowała do gaszenia pożarów nie tylko w Grecji, ale i Albanii, Włoszech, Macedonii Północnej i Turcji w sumie 14 samolotów gaśniczych, 3 helikoptery, 250 wozów pożarniczych i ponad 1300 strażaków.