Rannych koali poszukują zespoły ochotników, wpuszczane w te rejony, gdzie pożar już ugaszono.

Siedem pierwszych zwierząt uratowanych z pogorzeliska trafiło do szpitala na początku listopada. Miały osmalone futra, poważnie poparzone nosy i łapy. Koale są poważnie odwodnione - jedno zwierzę potrafi wypić nawet 400 ml płynu naraz, co najlepiej świadczy o stopniu odwodnienia.

Okres rekonwalescencji poparzonych torbaczy może trwać od 6 do 9 miesięcy. Dopiero po tym okresie będą mogły wrócić na wolność. Powodem jest nie tylko stan ich zdrowia, ale też odrodzenie ich siedlisk. W lasach eukaliptusowych muszą pojawić się świeże liście drzew - jedynego pokarmu, jaki przyswaja ten gatunek. Opiekunom zależy, by wróciły do swoich poprzednich siedlisk, ale nie wiadomo, czy będzie to możliwe.

Tylko w Nowej Południowej Walii spłonęło 3 tys. hektarów buszu, stanowiącego siedlisko koali. I tylko w tym pożarze, jak szacują biolodzy, zginęło 350 tych zwierząt.

Szefowa lecznicy Sue Ashton obawia się, że koali zginęło znacznie więcej - wolontariusze nie rozpoczęli jeszcze poszukiwań na terenie zamieszkiwanym przez najliczniejsza kolonię tych torbaczy, również strawionym przez pożar.

Koale już w tej chwili zostały uznane za gatunek funkcjonalnie wymarły. Oznacza to, że jest mało prawdopodobne, iż powoła do życia nowe pokolenie i przestaje pełnić swoją rolę w ekosystemie.