500+ kosztuje coraz mniej

Wydatki na politykę rodzinną już nie rosną w zawrotnym tempie – wynika z projektu budżetu na 2019 r. Państwo chce mocniej wspierać wojsko i sądy.

Aktualizacja: 27.08.2018 06:47 Publikacja: 26.08.2018 21:00

500+ kosztuje coraz mniej

Foto: 123RF

Dodatki dla dzieci w ramach programu 500+ w przyszłym roku mają pochłonąć ok. 21,2 mld zł, czyli nawet o 3 mld zł mniej niż w 2018 r. – pokazuje analiza „Rzeczpospolitej" planów wydatków państwa. Tak duży spadek kosztów świadczeń wychowawczych wydaje się być niespodzianką, skoro ich wypłata ma być motywacją, by w Polsce rodziło się więcej dzieci. Czyżby program 500+ przestał był efektywny?

– Nic z tych rzeczy – odpowiada Bartosz Marczuk, wiceminister rodziny i pracy. – To efekt doskonałej sytuacji na rynku pracy. Rosnące zatrudnienie oraz wynagrodzenia powodują, że mniej osób jest uprawnionych do świadczenia już na pierwsze dziecko – mówi.

Przypomnijmy, że dodatki są przyznawane bez żadnych progów na drugie i kolejne dzieci, a jeśli dochód w rodzinie nie przekracza 800 zł na osobę – także na pierwsze dziecko. Przy wyliczaniu tego progu na 2017 r. były brane pod uwagę dochody z 2014 r., na 2018 r. – te z 2016 r., gdy kondycja rynku pracy zaczynała się szybko poprawiać, a na 2019 r. – z 2017 r., gdy bezrobocia spadło do rekordowo niskiego poziomu. W styczniu 2017 r. dodatki otrzymywało 3,82 mln dzieci, obecnie – 3,74 mln, w przyszłym zaś roku będzie ich jeszcze mniej. Za jedną trzecią spadku – jak wyjaśnia resort rodziny i pracy – odpowiadają też działania uszczelniające.

Bartosz Marczuk zaznacza, że chociaż w przyszłym roku koszty programu 500+ będę znacznie mniejsze niż w 2018 r., to wydatki ogółem na politykę prorodzinną prawie się nie zmienią. Oszczędności z 500+ finansują program wyprawek dla dzieci 300+, wciąż też jest spora grupa osób pobierających świadczenia socjalne z tytułu ubóstwa. W sumie w dziale rodzina wydatki na przyszły rok zaplanowano na 37,8 mld zł, a więc o ok. 1 mld zł mniej niż w plan na 2018 r., co będzie odwrotnością trendu z ostatnich lat, czyli wzrostu tego typu wydatków w zawrotnym tempie.

Więcej na obronność

Ale budżet państwa to nie tylko polityka prorodzinna, także w innych działach dzieją się równie ciekawe rzeczy. Przykładowo resort finansów założył, że obsługa długu przyniesie aż 1,5 mld zł oszczędności, na gospodarkę mieszkaniową wydamy o 0,5 mld zł mniej, a na sport – o 150 mln zł (prawie o 60 proc. mniej) niż plan na 2018 r.

Za to na niektóre resorty rząd patrzy bardziej przychylnym okiem. Szczególnie na wojsko. Wydatki na obronność w przyszłym roku mają wynieść 43,8 mld zł, czyli aż o 3,4 mld zł (8,5 proc.) więcej niż plan na ten rok. Tak duży skok może wynikać z ustawowych zapisów, że wydatki na wojsko mają wynosić 2 proc. prognozowanej wartości PKB.

Sporymi beneficjentami przyszłorocznego budżetu mają być także policja, sądy powszechne oraz resort transportu. W tych działach wzrost wydatków przewidziany jest na ok. 600 mln zł.

Zagadka FUS

Bardzo duży wzrost wydatków przewidziano także w ramach subwencji dla samorządów – aż o 5,4 mld zł (co związane jest m.in. z reformą oświatową i programem podwyżek dla nauczycieli), a także w dziale ubezpieczenia społeczne – o ok. 3,5 mld zł. Ciekawe jednak, że wzrost w tej ostatniej pozycji zupełnie nie pokryje wzrostu kosztów w całym systemie ubezpieczeń emerytalno-rentowych. W 2019 r. sama obniżka wieku emerytalnego może pochłonąć ok. 12 mld zł, a waloryzacja rent i emerytur – ok. 7 mld zł. Z projektu budżetu można jednak wyczytać, że tego typu koszty pokryją... pracujący na polskim rynku pracy. Bo im więcej osób pracuje, w tym cudzoziemców, im więcej zarabiają, tym więcej państwo dostaje ze składek na ZUS.

W sumie wydatki budżetu państwa mają sięgnąć 415,4 mld zł, czyli o ok. 4,6 proc. więcej niż plan na 2018 r. Przy całkiem wysokim wzroście dochodów do ok. 387 mld zł, deficyt budżetu ma ukształtować się na rekordowo niskim poziomie w relacji do PKB – ok. 1,3 proc., czyli 28,5 mld zł. – Projekt budżet na przyszły rok wydaje się stosunkowo oszczędny, m.in. w efekcie pewnej dyscypliny wydatkowej. Nie ma nowych kosztownych programów społecznych i obietnic wyborczych. To dobra polityka w obliczu nadchodzącego spowolnienia gospodarczego – komentuje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.

VAT i PIT źródłem wzrostu

Dochody budżetu państwa w 2019 r. mają wynieść 386,9 mld zł, czyli o 5,3 proc. więcej niż przewidywane wykonanie w 2018 r. (które ma być większe o 11,7 mld zł od planu). Dochody podatkowe mają sięgnąć 359,7 mld zł, czyli o 5,6 proc. więcej. Największym źródłem wzrostu ma być podatek VAT. Resort finansów szacuje, że przyniesienie on 179,6 mld zł, czyli aż 7,3 proc. i 12,3 mld zł więcej niż w 2018 r. Zdaniem ekonomistów to nieco kontrowersyjne założenie, bo w 2019 r. dynamika konsumpcji ma być trochę niższa niż w tym roku. Ale resort finansów liczy nie tylko na wysokie spożycie Polaków, ale także na dalsze efekty uszczelniania systemu podatkowego. W 2019 r. takie działania jak split payment, system STIR czy zmiany w ordynacji podatkowej mają w sumie przynieść 7,5 mld zł.

Wpływy z PIT mają wzrosnąć o prawie 4 mld zł (6,6 proc.). Tu pomóc może nie tylko podwyżka płac, ale także kontynuacja napływu cudzoziemców na polski rynek pracy, którzy w coraz większej liczbie podejmują legalne zatrudnienie – płacą więc podatki i składki na ZUS.

Wpływy z akcyzy mają zwiększyć się o 1,7 mld zł (2,8 proc.), z CIT o 0,8 mld zł (2,4 mld zł).

Opinie

Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP

Założony w budżecie na 2019 r. dosyć wysoki wzrost dochodów jest możliwy do realizacji. Przy wzroście gospodarczym na poziomie 4 proc., ok. 2-proc. inflacji, rosnącym o 7 proc. funduszu wynagrodzeń oraz sporej konsumpcji można spodziewać się, że gospodarka utrzyma swoją podatkową wydajność. Nie mniej przyszłoroczny budżet będzie bardziej napięty niż te z ostatnich lat. O ile bowiem dochody dotychczas znacząco przekraczały plany z ustawy budżetowej, a deficyt jest istotnie niższy, o tyle w 2019 r. takich pozytywnych niespodzianek nie będzie. Taka konstrukcja budżetu pokazuje, że polityka fiskalna staje się coraz bardziej antycykliczna, to znaczy konsolidacja odbywa się w dobrych gospodarczo warunkach, przygotowując finanse publiczne na gorsze czasy.

Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku Śląskiego

Dobiegający końca okres dobrej koniunktury w Polsce został częściowo wykorzystany do poprawy bilansu finansów publicznych, ale jeszcze w 2018 r. Można przypuszczać, że w tym roku deficyt sektora finansów publicznych zostanie obniżony do rekordowo niskiego poziomu 1,3 proc. PKB. Jednak w przyszłym roku może nie być już tak dobrze. Spowolnienie gospodarcze, którego się spodziewamy w najbliższych kwartałach, spowoduje wzrost tej wartości do poziomu 2,0–2,2 w 2019 r., choć resort finansów we wstępnym projekcie ustawy budżetowej zakłada 1,8 proc. PKB. Skąd ta różnica? O ile dochody są możliwe do realizacji, choć trudne, o tyle wydaje się, że wydatki w trakcie dalszych prac legislacyjnych mogą zostać zwiększone ze względu to, że 2019 rok to rok wyborczy.

Dodatki dla dzieci w ramach programu 500+ w przyszłym roku mają pochłonąć ok. 21,2 mld zł, czyli nawet o 3 mld zł mniej niż w 2018 r. – pokazuje analiza „Rzeczpospolitej" planów wydatków państwa. Tak duży spadek kosztów świadczeń wychowawczych wydaje się być niespodzianką, skoro ich wypłata ma być motywacją, by w Polsce rodziło się więcej dzieci. Czyżby program 500+ przestał był efektywny?

– Nic z tych rzeczy – odpowiada Bartosz Marczuk, wiceminister rodziny i pracy. – To efekt doskonałej sytuacji na rynku pracy. Rosnące zatrudnienie oraz wynagrodzenia powodują, że mniej osób jest uprawnionych do świadczenia już na pierwsze dziecko – mówi.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Nowy świat – stare problemy, czyli dlaczego potrzebujemy Rzeczpospolitej Babskiej
Gospodarka
Zagrożenie dla gospodarki. Polaków szybko ubywa
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje
Gospodarka
20 lat Polski w UE. Dostęp do unijnego rynku ważniejszy niż dotacje