Ekonomiści krytykują „Polski Ład” PiS: To koncepcja janosikowa

Ogromna niepewność dla tych, którzy zatrudniają i inwestują, to największa wada obecnej ofensywy prowadzonej pod hasłem Ładu – mówią ekonomiści.

Aktualizacja: 13.07.2021 09:53 Publikacja: 12.07.2021 21:00

Jarosław Kaczyński, prezes PiS, na spotkaniu w Rypinie:

Jarosław Kaczyński, prezes PiS, na spotkaniu w Rypinie:

Foto: PAP, PAWEł SKRABA

W niedzielę prezes PiS Jarosław Kaczyński promował Polski Ład w terenie. – Nie chcemy nikomu szkodzić. Chcemy, żeby Polacy się bogacili, ale chcemy, żeby to z czegoś wynikało. Nie z lawirowania. Chcemy, żeby Polska bogaciła się sposobami, które będą bogaciły nas wszystkich. Tak, grupa najlepiej zarabiających, najbogatszych, będzie musiała sprawiedliwie płacić składkę na służbę zdrowia – mówił w Rypinie szef PiS. – Chcemy, żeby najbogatsza warstwa uczestniczyła w życiu społecznym, a dziś ten udział jest naprawdę minimalny. Chcemy innej Polski, lepszej Polski, nieporównanie bogatszej i silniejszej – zapewniał.

Średnioklasowa utopia

– Koncepcja wyrównywania dochodów, na której oparty jest Polski Ład, który ja nazywam Popytowym Ładem, ma charakter przede wszystkim redystrybucyjny. To koncepcja janosikowa, przesuwająca dochody od bogatych do biednych – mówi Paweł Wojciechowski, główny ekonomista Pracodawców RP.

Przypomina, że premier Mateusz Morawiecki, gdy mówił o klasie średniej, stwierdził, że powinna ona być dla wszystkich. – To oznacza, że wszyscy mają być klasą średnią, a skoro tak, to nie ma biednych ani bogatych. To utopia gospodarcza – ocenia Wojciechowski. – Zróżnicowanie płac wynika z kwalifikacji pracownika, nakładu pracy, jaką wykonuje, a nie od tego, że wszyscy mamy takie same żołądki – tłumaczy.

Czytaj także: PiS po leninowsku nastawia biednych przeciw klasie średniej

Jego zdaniem wszystko to oparte jest na micie, że klasie średniej powodziło się w Polsce w ostatnich latach szczególnie dobrze. A tak nie jest. – Jeśli wiceminister finansów Piotr Patkowski mówi, że klasa średnia to już osoby z dochodem brutto w wysokości 4000 zł, to o czym my mówimy? – pyta ekonomista.

– Gdyby było tak, że te zmiany upraszczają system podatkowy, a do tego dodane byłoby wyjaśnienie, że co prawda zwiększamy obciążenia podatkowe, ale w zamian będziemy mieli poprawę pozycji fiskalnej, to jakiś cień logiki by w tym był. Ale tego nie ma, bo zwiększamy obciążenia w sytuacji, w której w dalszym ciągu jest duża niepewność związana z pandemią i jej skutkami gospodarczymi, a deficyt nadal będzie olbrzymi. Kwoty, które zostaną pozyskane z podwyżki obciążeń, nie posłużą do tego, by otrzymać bardziej zrównoważony budżet – mówi z kolei Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

Brak logiki widzi też w podnoszeniu obciążeń specjalistom i mówieniu, że chcemy ich zatrzymać w kraju. – Jak znamy przedsiębiorczość ludzi, to oni postarają się ułożyć swoje podatki w sposób dogodniejszy niż to, co im proponuje rząd – mówi Jankowiak.

Rosnąca niepewność

Zdaniem ekonomistów ważniejsze jest jednak to, czy ta redystrybucja przyniesie jakieś korzyści gospodarcze. Czy na przykład wygeneruje dodatkowy popyt i czy to będzie korzystne. – Nic o tym nie wiemy. Uczestniczyłem właśnie w plenarnym posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego, gdzie wicepremier Jarosław Gowin powiedział, że zmiany podatkowe zapisane w Polskim Ładzie ciągle nie są uzgodnione z jego ugrupowaniem. To powoduje niepewność. I to po czasie pandemii, gdy przedsiębiorcy oczekiwali stabilizacji i pewności – mówi Paweł Wojciechowski.

Dodaje, że w dokumentach na 2022 r. przesłanych przez rząd na poniedziałkową RDS, dotyczących płacy minimalnej czy wzrostu wynagrodzeń, nie ma elementów Polskiego Ładu. – Tymczasem premier Morawiecki jeździ po Polsce i mówi, że konsultuje. A to przecież RDS powinna być najważniejszym miejscem konsultacji ze wszystkimi partnerami społecznymi. Przedsiębiorcy konstruują swoje plany biznesowe na kolejny rok i nie wiedzą, na czym powinni się oprzeć, co uwzględnić. To nie buduje komfortu wychodzenia z kryzysu po okresie pandemii – mówi ekonomista. – Ogromna niepewność dla tych, którzy zatrudniają i decydują o inwestycjach, czyli dla przedsiębiorców, jest największą wadą obecnej ofensywy prowadzonej pod hasłem ładu – przekonuje.

W niedzielę prezes PiS Jarosław Kaczyński promował Polski Ład w terenie. – Nie chcemy nikomu szkodzić. Chcemy, żeby Polacy się bogacili, ale chcemy, żeby to z czegoś wynikało. Nie z lawirowania. Chcemy, żeby Polska bogaciła się sposobami, które będą bogaciły nas wszystkich. Tak, grupa najlepiej zarabiających, najbogatszych, będzie musiała sprawiedliwie płacić składkę na służbę zdrowia – mówił w Rypinie szef PiS. – Chcemy, żeby najbogatsza warstwa uczestniczyła w życiu społecznym, a dziś ten udział jest naprawdę minimalny. Chcemy innej Polski, lepszej Polski, nieporównanie bogatszej i silniejszej – zapewniał.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
„Niezauważalna poprawka" zaostrza sankcje USA wobec Rosji
Gospodarka
Nowy świat – stare problemy, czyli dlaczego potrzebujemy Rzeczpospolitej Babskiej
Gospodarka
Zagrożenie dla gospodarki. Polaków szybko ubywa
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje