Do końca kwietnia rząd musi wysłać Krajowy Plan Odbudowy do akceptacji Komisji Europejskiej. Bez tego nie dostaniemy pieniędzy z unijnego Funduszu Odbudowy, który ma pomóc krajom Unii Europejskiej podnieść się z kryzysu związanego z pandemią koronawirusa i dodatkowo uodpornić je na podobne klęski w przyszłości.
Czytaj także: Plan Odbudowy, czyli trampolina cywilizacyjna
Jest o co zabiegać, bo Unia Europejska przewidziała dla nas ponad 57 mld euro w formie bezzwrotnych dotacji oraz pożyczek.
Wiele krajów ma już swoje plany odbudowy. Skierowały je do konsultacji społecznych. Część wysłała je już nawet do Brukseli. Nasz plan miał być gotowy długo przed końcem 2020 r., ale owiane tajemnicą prace nieznośnie się przeciągają. W piątek rząd ma wreszcie upublicznić KPO i wysłać go do konsultacji społecznych, które potrwają do końca marca. – Mamy dużo czasu – uspokajał w czwartek rzecznik rządu Piotr Müller.
Podobnego optymizmu próżno szukać wśród samorządowców i przedsiębiorców, a to od nich w dużej mierze zależeć będzie powodzenie planu. – Nie przypominam sobie, aby ktoś ze strony rządowej rozmawiał z nami o KPO – mówi Tadeusz Truskolaski, prezes Unii Metropolii Polskich, prezydent Białegostoku. – Prace nad tym niezwykle ważnym programem są, jak to zazwyczaj u nas, mówiąc delikatnie, mało transparentne – ocenia.