Złoty znokautowany, giełda wstaje z desek

Kolejny gorący dzień na rynku. Mocna przecena dotknęła złotego, który wyraźnie tracił nie tylko wobec głównych walut. Straty z ostatnich dni próbował za to odrabiać WIG20.

Publikacja: 17.03.2020 20:00

Złoty znokautowany, giełda wstaje z desek

Foto: Adobe Stock

Luzowanie polityki pieniężnej przez Narodowy Bank Polski w połączeniu z ucieczką kapitału od ryzykownych aktywów okazało się wybuchową mieszanką dla złotego. We wtorkowe popołudnie aż 17 walut umacniało się wobec złotego o ponad 1 proc. To rzadko spotykany widok.

Niechciana waluta

Liderem zwyżek wśród walutowych tuzów był we wtorek dolar. Amerykańska waluta drożała po południu nawet o 2,2 proc., do 4,0803 zł. Kurs przebił okrągły pułap 4 zł po raz pierwszy od września ubiegłego roku i znalazł się najwyżej od marca 2017 r. Do poziomu 4,2615 zł, a więc najwyższego od pięciu lat, dotarł frank szwajcarski. Za euro natomiast, w szczytowym momencie wtorkowej sesji, trzeba było już płacić 4,4972 zł, a więc najwięcej od grudnia 2016 r. Zdaniem niektórych analityków przebicie 4,5 zł jest niemal pewne. – Patrząc na ponad 10-groszowy wzrost od poniedziałkowego otwarcia, można się spodziewać, że kolejna istotna, negatywna informacja o koronawirusie wypchnie kurs euro powyżej 4,50 zł – komentował Maciej Przygórzewski, ekspert serwisu Walutomat.pl.

Kilkuletnie rekordy cenowe głównych walut zbiegły się w czasie z ogłoszeniem przez NBP polskiego programu QE, a także obniżką przez RPP stóp procentowych, pierwszą od marca 2015 r. Zdaniem analityków działania te miały jednak ograniczoną siłę rażenia. – Dla złotego zapowiedź szerokiego luzowania monetarnego w teorii powinna być negatywna, ale w obecnych warunkach, kiedy wszyscy luzują i różnice w polityce monetarnej się zacierają, czynnik ten nie powinien odgrywać istotnej roli – mówi Konrad Białas, główny ekonomista firmy TMS Brokers.

Wygląda więc na to, że głównym czynnikiem decydującym o ucieczce kapitału od złotego jest globalna awersja do ryzyka spowodowana panującą pandemią. – Odpływ od ryzykownych aktywów trwa, a do takich zalicza się krajowa waluta i z tego względu presja na złotego może się jeszcze utrzymywać – uważa Rafał Sadoch, analityk BM mBanku. Zakładając powtórkę scenariusza z 2008 r., kiedy to doszło do bardzo mocnej przeceny złotego, perspektywy naszej waluty nie wyglądają dobrze. Czy czeka nas powtórka z rozrywki? – W 2008 r. złoty był bardzo przewartościowany, teraz jest inaczej. Dlatego, nawet jeśli trajektoria globalnego kryzysu może być podobna i oznacza presję na dalsze osłabienie złotego, skala ruchu powinna być jednak dużo mniejsza – podkreśla Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.

Europejski lider

O ile inwestorzy we wtorek pozbywali się złotego, o tyle łaskawszym okiem znowu spojrzeli na akcje z warszawskiej giełdy.

Od samego startu notowań oglądaliśmy mocne zwyżki. W pierwszych minutach handlu indeks największych spółek naszego parkietu zyskiwał około 3 proc. Później jednak zwyżki wyraźnie przyspieszyły. W kulminacyjnym momencie WIG20 rósł nawet około 8 proc. W drugiej części dnia zwyżki nieco wyhamowały, ale i tak sięgały 5–6 proc. Inne europejskie rynki mogły tylko pomarzyć o takim wyniku. Optymizmem powiało za to zza oceanu, gdzie na starcie wtorkowej sesji amerykańskie indeksy wyraźnie zyskiwały na wartości. Dzień wcześniej doszło tam jednak do gigantycznej przeceny. Dow Jones Industrial stracił prawie 13 proc., co było największą dzienną przeceną od 1987 r.

O skali zmienności, z jaką mamy do czynienia w ostatnich dniach na GPW, świadczy też zachowanie akcji poszczególnych spółek. Dwucyfrowe zwyżki na nikim nie robią już wrażenia. Zmianom cen papierów towarzyszy bardzo duża aktywność inwestorów. We wtorek znowu bez problemu udało się przekroczyć 1 mld zł obrotów na rynku akcji.

– Myślę, że wysoka zmienność utrzyma się w najbliższych dniach. Obawiam się, że kursy spółek będą reagować na zapowiedzi polityków, w tym banków centralnych, oraz na informacje o rozwoju wirusa – mówi Kamil Stolarski, dyrektor działu analiz Santander BM.

– Notowania na GPW zaczynają odbijać, ale na razie wygrani będą tylko najszybsi i najbardziej zdyscyplinowani spekulanci. Trwały powrót WIG20 powyżej 1641 pkt można sobie dziś wyobrazić tylko w sytuacji, gdyby epidemia w Polsce miała być opanowana w krótkim terminie, np. w maju – mówi z kolei Łukasz Wardyn, dyrektor na Europę Wschodnią w firmie CMC Markets. Jak dodaje, w przeciwnym razie szkody w wynikach spółek i gospodarce nie będą jedynie krótkoterminowe, a każde poważniejsze odbicie na GPW będzie wykorzystywane przez spekulantów do krótkoterminowej gry.

– Nawet jednak w przypadku realizacji pozytywnego scenariusza nie łudziłbym się, że nagle polskie akcje mogą długoterminowo stać się relatywnie mocniejsze od amerykańskich tylko dlatego, że ich wyceny są niższe. Problemy polskich aktywów, które nie pozwalały ich cenom rosnąć przez lata, pozostały. W tej chwili w Polsce można liczyć na bardzo mocne „odbicie zdechłego kota", ale jeżeli w USA zostaną przełamane wsparcia, nikt nie będzie trzymał polskich akcji – uważa Wardyn.

Luzowanie polityki pieniężnej przez Narodowy Bank Polski w połączeniu z ucieczką kapitału od ryzykownych aktywów okazało się wybuchową mieszanką dla złotego. We wtorkowe popołudnie aż 17 walut umacniało się wobec złotego o ponad 1 proc. To rzadko spotykany widok.

Niechciana waluta

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Giełda
NYSE będzie działać 24/7? To byłaby prawdziwa rewolucja
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Giełda
WIG20 znów nie może sforsować poziomu 2500 pkt
Giełda
Łowy na dywidendy czas rozpocząć
Giełda
WIG20 w efektownym stylu powraca powyżej 2500 pkt
Giełda
Krótkotrwałe nerwy na giełdach. Dino najmocniejsze w WIG20