Chicago Board Options Exchange (CBOE) rozpoczęła handel kontraktami futures na bitcoina w niedzielę wieczorem. Jest ona pierwszym rynkiem, który zdecydował się na taki krok. W ciągu dwóch godzin od uruchomienia handlu tymi instrumentami ich cena skoczyła o 10 proc., co sprawiło, że musiano automatycznie przerwać handel na dwie minuty. Po kolejnych dwóch godzinach zwyżka sięgała już 20 proc. i znów doszło na kilka minut do przerwania obrotów. W kontraktach na styczeń za 1 bitcoina płacono nawet 18 490 dolarów. 

- Trudno znaleźć aktywa cechujące się większą zmiennością niż bitcoin. Ale w końcu je znaleźliśmy: to kontrakty futures na bitcoina – zauważa Zennon Kapron, szef firmy badawczej Kapronasia.

W poniedziałek po południu, na rynku spotowym, za 1 bitcoina płacono zaś 16,7 tys. dolarów. Od początku roku ta kryptowaluta zyskała ponad 1 tys. procent wobec dolara. To czy bitcoin będzie szedł dalej w górę, czy też jego kurs spotka załamanie, wywołuje skrajnie różne opinie wśród ekspertów.

- W sierpniu, gdy za bitcoina płacono 4 tys. USD, mówiłem, że pod koniec roku jego kurs będzie pięciocyfrowy. Wielu ludzi uznało wówczas, że oszalałem. Nie zdziwiłbym się, gdyby do końca roku cena bitcoina stała się sześciocyfrowa, przekroczyła 100 tys. USD – twierdzi Dave Chapman, dyrektor zarządzający firmy Octagon Strategy, zajmującej się handlem kryptowalutami.

Analitycy UBS wskazują jednak, że na rynku kryptowalut powstała wielka bańka. – Wprowadzenie możliwości zajmowania krótkich pozycji przeciwko bańce nie sprawia, że ona od razu pęka. Kontrakty futures na cebulki tulipanów wprowadzono w Holandii w 1636 r. Bańka tulipanowa pękła zaś w lutym 1637 r. Bańki są z definicji irracjonalne. Przewidywanie, kiedy one pękną jest niemożliwe. Najlepszą opcją jest więc unikanie bańki – przekonuje Paul Donovan, analityk UBS.