Xavier Giannoli, reżyser „Tajemnicy objawienia" o potrzebie wiary i niechęci do stereotypów

Xavier Giannoli, reżyser „Tajemnicy objawienia" mówi Barbarze Hollender o potrzebie wiary i niechęci do stereotypów.

Aktualizacja: 27.08.2018 00:02 Publikacja: 26.08.2018 17:50

Foto: materiały prasowe

Rzeczpospolita: Coraz częściej oglądamy filmy, których bohaterowie szukają wiary. Od skromnych jak „Lourdes" czy „Ludzie Boga", aż do wysokobudżetowych jak „Pasja" Gibsona czy „Milczenie" Scorsese. Myśli pan, że to reakcja na racjonalne, ale trudne czasy?

Xavier Giannoli: To, co nieodgadnione i niełatwe do wyjaśnienia, zawsze artystów fascynowało. Ale o Bogu, przeznaczeniu, człowieczeństwie można mówić na różne sposoby. Od wczesnej młodości słyszałem o Tarkowskim i Bressonie. Oglądałem ich filmy, ale one mnie w jakiś sposób nużyły. Dużo większe wrażenie robiły na mnie te, które kwestii wiary i imponderabiliów dotykały w sposób mniej oczywisty: pełen mistyki „Czas Apokalipsy" Francisa Forda Coppoli czy „Przełamując fale" Larsa von Triera. Ich bohaterowie, bardzo różni, na swój sposób obcują z Bogiem. Własnym Bogiem. A czy dzisiaj filmów o wierze jest więcej? Może po prostu to my, widzowie, bardziej zwracamy na nie uwagę.

Dlaczego pan zdecydował się zrobić film o śledztwie w sprawie „cudu"?

Jestem zmęczony dyskusjami na temat religii i wiary, które wcześniej czy później prowadzą do fanatyzmu. Nie znoszę wszelkich uproszczeń, pojawiających się coraz częściej we Francji schematów myślenia: „Jesteś muzułmaninem, więc kiedyś założysz pas z granatami i zostaniesz terrorystą". „Jesteś głęboko wierzącym katolikiem, więc skończysz jako zwolennik polityki Le Pen". Starałem się, by mój film stał się ludzkim spojrzeniem na kwestie wiary. Chciałem odrzeć nasze myślenie o religii z płytkich, fałszywych masek.

Bohater filmu jest kimś w rodzaju pańskiego alter ego?

Jako reżyser patrzyłem na zagadnienia wiary jak sceptyk. Wychowałem się w tradycji chrześcijańskiej, ale nie jestem katolikiem praktykującym. I taki punkt widzenia reprezentuje bohater filmu. Nie występuje przeciwko Kościołowi, ale zachowuje dystans. Gdy księża proszą go o prowadzenie dochodzenia w sprawie objawienia, uważa to za wyzwanie. Nie chciałem zrobić filmu o człowieku, który nie wierzy w zdarzenia ponadnaturalne, ani o takim, który przyjmuje je bez wątpliwości. Starałem się opowiedzieć o kimś, kto próbuje zbliżyć się do tajemnicy.

I kazał ją pan badać reporterowi wojennemu.

Bo to człowiek, który stale obcuje z najstraszliwszym doświadczeniem ludzkości, z nienawiścią, strachem, zabijaniem, śmiercią. Zna całe szaleństwo świata. Chce dawać świadectwo, pokazywać tragedie. Najważniejsza jest dla niego prawda. Fakty. Teraz ma zetknąć się z dziewczyną, która żyje w swoim wewnętrznym świecie, mówi, że objawiła się jej Matka Boska, ale też o tolerancji, miłości, spokoju. Ta konfrontacja faceta, który widział zbyt wiele, by wierzyć w istnienie Boga i niewinnej osiemnastolatki szukającej życiowej drogi, wydała mi się ciekawa.

W pana filmie jest refleksja nie tylko na temat wiary, ale również społeczeństwa. Pokazuje pan osoby, które na cudzie chcą zrobić biznes, ale też ludzi, którym wiara potrzebna jest do życia.

Kościół składa się z ludzi, a ludzie wszędzie są różni. W filmie znaleźli się zarówno szlachetni księża, jak ten, który chce Annę bronić, ale są i szaleńcy sprzedający w internecie gadżety związane z „cudem". Byłem w Fatimie, w Lourdes, przyglądałem się społecznej otoczce pielgrzymek. Wszędzie jest podobnie. I nawet jeśli zachowuje się do tych zjawisk daleko posunięty dystans, trzeba dostrzegać emocje, które niejednokrotnie się za nimi kryją. Kto rzuci kamieniem w ojca zabierającego ciężko chorego syna do Lourdes, żeby zachować resztkę nadziei? Jestem ostatnią osobą, która by się z takiej postawy wyśmiewała.

Podobne społeczne tło i ludzi rozpaczliwie potrzebujących wiary pokazywała Agnieszka Holland w „Trzecim cudzie".

Kocham Agnieszkę Holland, uwielbiam jej „Całkowite zaćmienie" z Leonardo DiCaprio, bardzo cenię „Europę, Europę", ale tamtego filmu nie widziałem. Może nawet lepiej, bo wolę nie sugerować się pracą innych. Każdy temat sam starannie dokumentuję. W przypadku „Tajemnicy objawienia" rozmawiałem z księżmi, z teologami. Zostałem nawet dopuszczony do przesłuchań prowadzonych przez biskupa, który potem ma zadecydować, czy zostanie powołana komisja badająca przypadek objawienia. Nie ukrywam, że to ogromnie ciekawe doświadczenie.

Pana zdaniem bohaterka „Tajemnicy objawienia" wierzy, że widziała Matkę Boską czy jest oszustką?

Gdybym to wiedział, nie zrobiłbym tego filmu. Pozwalam widzom mieć na ten temat własne zdanie. I nie próbuję nikogo osądzać. Mój dziennikarz pada na kolana nie dlatego, że staje się religijnym fanatykiem, tylko dlatego, że szanuje uczucia innych. ©?

Czy można dotrzeć do prawdy

Jacques, znany reporter wojenny, wraca z Bliskiego Wschodu po traumatycznych przeżyciach. Na wojnie zginął jego przyjaciel, fotografik. Na prośbę kardynała rezydującego w Watykanie, podejmuje się śledztwa w sprawie objawienia, jakiego doznała młoda dziewczyna z wioski na południu Francji.

„Tajemnica objawienia" opowiada o człowieku, który chce dotrzeć do prawdy. Zbliżyć się do czegoś, co wykracza poza sferę faktów. Bohater filmu musi zmierzyć się z tajemnicą, z wiarą, z wielką potrzebą nadziei, poszukiwaniem wartości w świecie pełnym agresji i tragedii. Zrozumieć uczucia innych, a może i swoje własne.

Reżyser Xavier Giannoli obserwuje relacje dojrzałego, obarczonego trudnymi wspomnieniami mężczyzny, który na co dzień obcuje z wojną i śmiercią oraz dziewczyny – sieroty, której 18-letnie życie też nigdy nie było łatwe. Może jest w tym filmie zbyt wiele wątków i trwa on kilkanaście minut za dużo, ale to propozycja ciekawa, niepokojąca, zmuszająca do myślenia. I na dodatek ze znakomitą kreacją Vincenta Lindona. ©? —bh

Rzeczpospolita: Coraz częściej oglądamy filmy, których bohaterowie szukają wiary. Od skromnych jak „Lourdes" czy „Ludzie Boga", aż do wysokobudżetowych jak „Pasja" Gibsona czy „Milczenie" Scorsese. Myśli pan, że to reakcja na racjonalne, ale trudne czasy?

Xavier Giannoli: To, co nieodgadnione i niełatwe do wyjaśnienia, zawsze artystów fascynowało. Ale o Bogu, przeznaczeniu, człowieczeństwie można mówić na różne sposoby. Od wczesnej młodości słyszałem o Tarkowskim i Bressonie. Oglądałem ich filmy, ale one mnie w jakiś sposób nużyły. Dużo większe wrażenie robiły na mnie te, które kwestii wiary i imponderabiliów dotykały w sposób mniej oczywisty: pełen mistyki „Czas Apokalipsy" Francisa Forda Coppoli czy „Przełamując fale" Larsa von Triera. Ich bohaterowie, bardzo różni, na swój sposób obcują z Bogiem. Własnym Bogiem. A czy dzisiaj filmów o wierze jest więcej? Może po prostu to my, widzowie, bardziej zwracamy na nie uwagę.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
„Back To Black” wybiela mrok życia Amy Winehouse
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Film
Rosja prześladuje jak za Stalina, a Moskwa płonie w „Mistrzu i Małgorzacie”
Film
17. Mastercard OFF CAMERA: Nominacje – Najlepsza Aktorka, Aktor i Mastercard Rising Star
Film
Zbrojmistrzyni w filmie "Rust" skazana na 18 miesięcy więzienia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Film
„Perfect Days” i "Anselm" w kinach. Wim Wenders uczy nas spokoju