Sienkiewicz skomentował w ten sposób słowa Witolda Waszczykowskiego, który zapowiedział ostatnio, że zostaną uruchomione procedury, które "nie dopuszczą ludzi, którzy zachowują skrajnie antypolskie stanowisko, do przyjazdu do Polski. Ludzie, którzy ostentacyjnie zakładają mundury [14. Dywizji Waffen] SS Galizien, do Polski nie wjadą" - jak zapewni Waszczykowski. Szef MSZ powiedział też, że będzie się zastanawiał, czy nie odradzić prezydentowi Dudzie wizyty na Ukrainie.

Były minister spraw wewnętrznych przyznał, że zauważa ukraiński nacjonalizm, ale ocenił, że i polski, i ukraiński nacjonalizm są obecnie "na kursie zbieżnym", a polski rząd jedynie "dosypuje węgla do pieca" i podgrzewa konflikt.

Jak powiedział Sienkiewicz, "dyplomacja na całym świecie służy temu, żeby łagodzić spory między państwami, a nie je zaogniać", a Ukraina będzie kolejnym krajem, z którym strona rządząca skłóci Polskę. Jego zdaniem, jeśli wciąż na pierwszym miejscu stawiana będzie historia, a nie przyszłe relacje, to tego typu konfliktom nie będzie końca.

- Ten rząd i ten minister doprowadzają do sytuacji, która się nie zdarzyła przez prawie 30 lat istnienia państwa polskiego. Do takiego popsucia stosunków, w których gruncie rzeczy rządzi historia. To nie obecnie żyjące pokolenia, nie nasze dzieci są w tej chwili ważne, tylko tak naprawdę trupy polskich obywateli sprzed 74 lat - mówił Sienkiewicz.