O zadośćuczynienie walczy matka dziewczynki poszkodowanej w wypadku w lutym 2011 r. Jej córka przechodziła na oznakowanym przejściu dla pieszych w pobliżu szkoły.

Jak podaje Rzecznik Finansowy, na skutek wypadku poszkodowana doznała niedowładu czterokończynowego. Obecnie jest  niezdolna do samodzielnej egzystencji, do wykonywania podstawowych czynności życiowych i w konsekwencji do nawiązania typowej dla więzi rodzinnej relacji z rodzicami.

Ubezpieczyciel broni się przed wypłatą zadośćuczynienia argumentując, że takie dobro osobiste w ogóle nie istnieje. Jego zdaniem, nawet jeśli uznać jego istnienie, to w tej sprawie nie doszło do jego naruszenia, gdyż córka pozostaje z matką w świadomym, logicznym kontakcie, wyraża wobec niej uczucia, a tym samym została zachowana więź rodzinna. Argumentuje też, że sytuacja spowodowała, że więź jaka obecnie łączy matkę z córką jest niewątpliwie głębsza i mocniejsza.

Sprawą zajmowały się już sądy niższych instancji, ostatecznie podzielając argumenty matki dziewczynki. Obecnie będzie ją rozpatrywał Sąd Najwyższy, do którego ubezpieczyciel złożył skargę kasacyjną.

- Konsekwentnie stoimy na stanowisku, że najbliższym osoby ciężko i nieodwracalnie poszkodowanych np. w wypadku komunikacyjnym, należy się zadośćuczynienie. Mówimy przecież o sytuacjach w której poszkodowany żyje, ale nie ma z nim żadnego kontaktu lub jest on mocno ograniczony, a leczenie nie rokuje znaczącej poprawy. W takiej sytuacji nie ma możliwości nawiązania normalnej relacji między bliskimi. Istnieje bogate orzecznictwo wskazujące, że taka sytuacja narusza dobro osobiste dobra osobistego w postaci więzi emocjonalnej łączącej osoby bliskie – mówi dr hab. Mariusz Jerzy Golecki, Rzecznik Finansowy.