Zastawna zakładając biznes miała zaledwie 24 lata i żadnego doświadczenia w biznesie. – Wcześniej przez pięć lat pracowałam w agencji reklamowej. Zrezygnowałam z pracy nie dlatego, że jej nie lubiłam. Zrobiłam to, bo poczułam wiatr w żaglach – opowiada założycielka WoshWosh.
Firma powstała zaledwie dwa lata temu. Nie jest typowym zakładem szewskim, to raczej pracownia artystyczna. Tutaj nie tylko czyści się i odnawia zniszczone, nadszarpnięte zębem czasu obuwie. Dziewczyny z Wosha na życzenie klienta są w stanie nadać im nowy zupełnie inny rys. Zajmują się nie tylko renowacją i naprawą, ale też niestandardowym malowaniem butów – tworzą kolaże, grafiki, nanoszą ilustracje z kreskówek.
Panuje przekonanie, że najtrudniejszy czas dla początkującego biznesu to pierwsze pół roku. Martyna Zastawna ambitnie założyła sobie, że jej firma będzie się rozkręcała tylko trzy miesiące. Dzięki temu zwróciłoby się jej 15 tys. zł, które zainwestowała w swoją pierwszą działalność. Jednak WoshWosh przerósł jej oczekiwania. W pierwszym tygodniu miała 50 razy więcej zamówień niż planowała. Sukces firmy okazał się nie lada wyzwaniem.
Szewska pasja
– Pomysł narodził się z potrzeby chwili. Uwielbiam buty, mam ponad sto par. Nie miałam jednak czasu dbać o nie, byłam przekonana, że ktoś może zrobić to za mnie. Jeśli są pralnie zajmujące się odzieżą, to muszą być również firmy, które czyszczą buty. Okazało się, że nie ma takich na rynku – opowiada Martyna.
Sama musiała stawić czoła swoim butom. Zaczęła szperać w internecie, szukać odpowiednich preparatów i po prostu uczyć się o butach, konstrukcji i materiałach, z jakich są szyte. Najpierw zajęła się własnymi, znajomi nie mogli wyjść z podziwu, notorycznie podrzucali jej swoje. Ćwiczyła i eksperymentowała, po kilku miesiącach zdecydowała się otworzyć własną działalność. Opłaciło się.