Kryzys nie oddzieli nas od Niemiec

Pandemia negatywnie odbije się na wymianie handlowej z naszym najważniejszym partnerem. Pojawią się jednak i nowe szanse dla polskich firm.

Publikacja: 25.06.2020 09:00

Polska, tuż przed wybuchem pandemii, według danych za styczeń i luty br. wyprzedziła Włochy i stała

Polska, tuż przed wybuchem pandemii, według danych za styczeń i luty br. wyprzedziła Włochy i stała się piątym partnerem handlowym Niemiec.

Foto: materiały prasowe

„Rzeczpospolita" jest patronem medialnym Programu Handlu Zagranicznego

O tym, jakie warunki robienia biznesu panują w Niemczech podczas pandemii koronawirusa i jak dalej mogą rozwijać się relacje handlowe z naszym najważniejszym partnerem gospodarczym (Niemcy są dla Polski pierwszym rynkiem eksportowym i importowym), dyskutowano podczas dwóch pierwszych spotkań piątej już edycji Programu Handlu Zagranicznego (PHZ), który współorganizują: Bank BNP Paribas, KUKE, Bisnode oraz Polska Agencja Inwestycji i Handlu (PAIH).

Co w branżach piszczy

– Większość naszych klientów w Polsce to producenci mebli. A ich rynkiem zbytu są m.in. Niemcy. Efekt pandemii jest taki, że wiele dużych firm meblowych, zamiast sprzedawać w Niemczech, musiało zamknąć zakłady na dwa–trzy miesiące. Na początku przyblokowany był też transport do Niemiec. Przesunęło to nasze inwestycje za Odrą. Teraz nasze ekipy już tam pracują, choć w pewnym momencie musieliśmy wynajmować od niemieckich firm pracowników – mówił Rafał Nawara, prezes firmy Nawara Serwis.

– Jeśli idzie o niemiecki rynek budowlany, a jest on ogromny, to trudno mówić o kryzysie. Zresztą jest to rynek antycykliczny. To głównie rynek mieszkaniowy – mówił Damian Kublik, ekspert niemieckojęzycznych rynków budowlanych. Jego zdaniem niezależnie od pandemii polskie spółki budowlane mają szanse nań wejść, ale muszą spełnić tamtejsze warunki, np. minimalne stawki płac.

– Spółki budowlane i deweloperzy pożądają wręcz polskich firm. Niemcy nie są w stanie sami obsłużyć rynku. Tak też będzie w przyszłych miesiącach. Budowlanka pozostanie kołem napędowym niemieckiej gospodarki – tłumaczył Kublik.

Są i firmy, które operując na obu rynkach, na pandemii zyskały. – Musieliśmy rozszerzyć całą produkcję w Polsce i w Niemczech. Po raz pierwszy od 40 lat pracujemy w Niemczech na trzy zmiany. Zapotrzebowanie na środki dezynfekcji wzrosło w pierwszym kwartale br. o 300 proc. – mówił Paul Stanek, członek zarządu spółki Dr. Schumacher produkującej środki dezynfekcyjne.

– Wpływ pandemii rozkłada się nierównomierne po branżach. Usługi budowlane w zasadzie nie ucierpiały, ale są obszary, w których doszło do zerwania łańcucha dostaw i do wstrzymania produkcji, bo zabrakło surowców. Rynek niemiecki się temu nie oparł. Widać to szczególnie w sektorach uzależnionych od importu, jak motoryzacja. Co więcej, doszło do wstrzymania części płatności – analizował Andrzej Osiński, prezes Bisnode.

Jak zauważył Janusz Władyczak, prezes KUKE, w Niemczech doszło też do nieco większej liczby upadłości niż zazwyczaj. Dane spływające z Niemiec, ale i całej Europy są jednak opóźnione, gdyż firmy na skutek pandemii mają odroczony obowiązek raportowania o upadłości. – W efekcie skalę upadłości firm zza Odry poznamy dopiero w drugiej połowie br. Z drugiej strony nie musi być ona wielka, gdyż reakcja rządu Niemiec na kryzys jest szybsza i lepiej wycelowana niż w latach 2008–2009, a poza tym pakiet antykryzysowy dla niemieckich firm jest naprawdę hojny – tłumaczył szef KUKE.

Jest gorzej, ale...

Zdaniem Jerzego Śledziewskiego, wiceprezesa Banku BNP Paribas, rządowe programy pomocowe tak w Niemczech, jak i Polsce powodują, że nie ma jeszcze powodów do obaw o niewypłacalność firm. – Oczywiście doszło do krótkiego zahamowania płatności. Dlatego warto zdecydowanie częściej korzystać z ubezpieczeń, faktoringu. Nie spodziewam się jednak lawiny niewypłacalności – mówił Śledziewski.

Eksperci zgodzili, że dla pełniejszej oceny sytuacji kluczowy będzie I i II kwartał 2021 r. – Jeśli wtedy popyt na towary i usługi nie odżyje, to rząd Niemiec może mieć problem ze zbilansowaniem budżetu – prognozował Stanek.

– Pandemia była przyczynkiem do przycięcia skali ekspozycji ubezpieczycieli. W Niemczech na skutek interwencji państwa podtrzymano limit dla eksporterów, a to o tyle ważne, że spodziewano się szkodowości na poziomie 500 proc. – mówił Władyczak i podkreślił, że polscy eksporterzy mogą liczyć na wypełnienie luki powstałej przez ścięcie limitów przez ubezpieczycieli komercyjnych.

– Od 11 maja uruchomiliśmy produkt, który pozwala przedsiębiorcom otrzymać w KUKE limit eksportowy na wszystkie państwa UE, także Niemcy, i kraje OECD. Do końca br. będziemy mogli wypełnić lukę limitową. Chodzi o to, aby eksporter mógł limit odzyskać bądź go w ogóle uzyskać i nadal eksportować – tłumaczył szef KUKE.

Kwestia sukcesji

Eksperci poruszyli też problem braku sukcesorów dotykający wielu niemieckich firm.

– Problem sukcesji jest żywy, szczególnie we wschodnich landach, a pandemia ze względu na większą liczbę upadłości może tę kwestię uwypuklić – mówił Łukasz Chrabański, kierownik zagranicznego biura handlowego PAIH we Frankfurcie nad Menem.

Zdaniem Paula Stanka problem sukcesji to jednocześnie szansa, aby nasze kraje jeszcze mocniej połączyć. – Niemcy są otwarci na przejęcia przez podmioty z UE, a więc i z Polski. Nasze gospodarki mają szanse ciągnąć całą gospodarkę UE. I nie chodzi tylko o wielkość gospodarki Niemiec, ale też pracowitość, kreatywność i wykształcenie polskich kadr – wyliczał Stanek.

– Pandemia niejako przykryła problemy niemieckich firm rodzinnych. Dostały one zastrzyk gotówki. Kwestia sukcesji w wielu firmach została opóźniona, ale współpraca polsko-niemiecka i tak będzie się rozwijać – mówił Nawara.

– Pandemia to też szansa dla wszelkiej sprzedaży w formie e-commerce oraz m.in. dla polskich produktów spożywczych w wydaniu premium. Konsumenci nad Renem chcą zdrowej żywności i coraz więcej kupują online – mówił Chrabański.

– Każdy kryzys to szansa na poszukiwanie nisz. Polscy przedsiębiorcy są w tym mocni. 28 proc. naszego eksportu trafia do Niemiec. Ten odsetek może nawet wzrosnąć. Szansą dla Polski jest też przenoszenie produkcji koncernów niemieckich z Azji Południowo-Wschodniej i Chin. Może ona trafić do nas – oceniał Władyczak.

– Nie mamy dla Niemiec realnej alternatywy w okolicy, aby odwrócić się od tego rynku – zauważył Osiński.

– E-commerce, online zbliżają Europę. Granicy z Niemcami niemal nie widać. Warto jednak teraz stawiać na bezpieczny biznes, do czego jako partnerzy PHZ zachęcamy – podsumował Śledziewski.

„Rzeczpospolita" jest patronem medialnym Programu Handlu Zagranicznego

Michał Dybuła główny ekonomista Banku BNP Paribas

Kryzys spowodowany koronawirusem jest nietypowy. Dotyka zarówno strony popytowej, jak i podażowej. Kraje otwarte na handel międzynarodowy takie jak Niemcy i Polska mocno go odczują. Dotyczy to także naszych bilateralnych relacji. A pamiętajmy, że do Niemiec sprzedajemy przede wszystkim wyroby, części motoryzacyjne. Recesja w Niemczech zaczęła się już w I kwartale br. PKB spadł wtedy o 2 proc. I ta skala w drugim kwartale się pogłębia. Zakładamy, że polski eksport do Niemiec spadnie w tym roku o ok. 25 proc. do ok. 45–46 mld euro. Oczywiście szacunki te są obarczone większym ryzykiem niż zwykle, bo pandemia nie jest normalnym kryzysem.

Piotr Lesiak ekspert Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo- -Handlowej

Gospodarka Niemiec mocno odczuwa kryzys. Szczególnie widać to w motoryzacji. W kwietniu wyprodukowano 11 tys. aut przy normalnym poziomie 450 tys. aut miesięcznie. Kryzys w Niemczech wpływa na wiele polskich firm. Dobrze widać to w meblarstwie. Problemem były też wzmożone kontrole na granicach. Wpływało to negatywnie na polski transport. Landy niemieckie mają różne regulacje przeciwwirusowe, co utrudnia działanie polskich firm. Z drugiej strony Niemcy będą chcieli skracać łańcuchy dostaw, szczególnie te długie z Azją. To szansa dla polskich firm, bo najpierw Niemcy będą szukać dostawców w kraju i w UE.

„Rzeczpospolita" jest patronem medialnym Programu Handlu Zagranicznego

O tym, jakie warunki robienia biznesu panują w Niemczech podczas pandemii koronawirusa i jak dalej mogą rozwijać się relacje handlowe z naszym najważniejszym partnerem gospodarczym (Niemcy są dla Polski pierwszym rynkiem eksportowym i importowym), dyskutowano podczas dwóch pierwszych spotkań piątej już edycji Programu Handlu Zagranicznego (PHZ), który współorganizują: Bank BNP Paribas, KUKE, Bisnode oraz Polska Agencja Inwestycji i Handlu (PAIH).

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację