– Zakładamy, że raczej będziemy puszczali dzieci do szkoły, zaczynając od klas I–III – poinformował w poniedziałek minister zdrowia Adam Niedzielski. Ma być tak „na 90 proc.". Szef resortu zdrowia dodał, że wcześniej nauczyciele przejdą testy przesiewowe. Na razie są one jednak zaplanowane na połowę stycznia tylko w trzech województwach: małopolskim, podkarpackim i śląskim.
Nie wiadomo, jak w praktyce będzie wyglądał powrót do szkół. – Czy to będzie szerzej, czy węziej, tzn. częściowo nauka rotacyjna, hybrydowa dla tych klas, o tym jeszcze rozmawiamy z ministrem Przemysławem Czarnkiem – mówił Niedzielski.
Wszystko zależy od sytuacji epidemiologicznej. W poniedziałek resort zdrowia poinformował o 4423 nowych zakażeniach. Jednak dane po weekendzie zawsze są niższe niż w inne dni.
Powrót nauki stacjonarnej przed końcem epidemii niepokoi środowiska nauczycielskie. – Chcielibyśmy, by nauka wróciła do szkół, ale nie chcemy, by znów doszło do zwiększenia liczby zakażeń – mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Jak dodaje, widzi w tym pewną niekonsekwencję rządu, który z jednej strony utrzymuje, że „szkoły są rozsadnikami wirusa" a z drugiej pokazuje, że problemu nie ma, „bo mury przecież nie zakażają".
Obawy nauczycieli potęguje fakt, że nie zostali oni włączeni do pierwszej fazy szczepień. – Uważamy, że powinniśmy zostać objęci działaniami profilaktycznymi – podkreśla Sławomir Broniarz.