– Zaplanowany deficyt w wysokości 109 mld zł wynika z tego, że potrzebujemy pieniędzy na wspieranie gospodarki i zbudowanie odpowiedniej poduszki finansowej w celu jej rozkręcenia w kolejnych miesiącach. Jeżeli mamy taką możliwość, to jest to działanie sensowne – stwierdził minister Kościński.
Zaznaczył jednocześnie, że resort finansów nie chce wydawać pieniędzy „na szybko" w tym roku, ale tworzyć rezerwy na przyszły rok. Mają one stanowić bufor bezpieczeństwa, bo nie wiadomo do końca, jak pandemia wpłynie na gospodarkę w 2021 r. Kościński mówił też o ryzyku systemowym wynikającym z niezakończonych prac nad ustawą o reformie OFE. Zgodnie też z wcześniejszymi planami ok. 26,6 mld zł ma trafić do Funduszu Solidarnościowego jako gwarant przyszłorocznych wypłat 13. i 14. emerytury.
Wykorzystanie całego limitu deficytu będzie jednak wymagało od resortu finansów niezłej gimnastyki, w ciągu dwóch miesięcy trzeba bowiem rozdysponować prawie 100 mld zł deficytu.
– Nie będzie to łatwe, bo nie można tak sobie przerzucać niezrealizowanych wydatków w jednym roku na kolejny – komentuje Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. – Ale wykorzystując różnego rodzaju rezerwy i przesunięcia, jest to możliwe. Czy to dobra strategia? Trzeba pamiętać, że będą to manewry głównie na papierze, nie oznaczają, że jakieś większe pieniądze budżetowe popłyną na wsparcie firm w listopadzie czy grudniu – ostrzega Dudek.
– Dobrze, że resort finansów nie chce na gwałt wydawać budżetowych pieniędzy, a mowa raczej o tworzeniu poduszki na przyszły rok – zauważa Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku Śląskiego. – Wydawanie dla samego wydawania, by wykorzystać dostępne limity, rodzi ryzyko niegospodarności. Trzeba wydawać mądrze – dodaje.
Co nie zmienia faktu, że jeszcze w tym roku też mogą pojawić się problemy wymagające pilnego wsparcia ze strony budżetu. Chodzi choćby o dofinansowanie służby zdrowia, edukacji czy bezpośredniej pomocy dla przedsiębiorstw. Na nową tarczę antykryzysową rząd na razie zarezerwował 10 mld zł, być może potrzeba będzie jednak więcej. Według projektu ustawy, nad którym obecnie pracuje Sejm, nowe formy pomocy mają być dostępne dla wybranych branż i to tylko przez jeden miesiąc. Opozycja chce, by do korzystania ze wsparcia było uprawnionych więcej branż (a najlepiej wszystkie firmy ze spadkiem przychodów) i przez dłuższy okres.