PiS zwiększa wydatki na armię. Ucierpi kultura i nauka

Rząd stawia na obronność, ale przede wszystkim wzrosną tam wydatki na pensje. Zyska też transport i rodziny. Ale ucierpi kultura.

Aktualizacja: 29.08.2016 07:57 Publikacja: 28.08.2016 19:56

Foto: Fotorzepa/Roman Bosiacki

Wydatki budżetu państwa w 2017 r. mają sięgnąć 383,4 mld zł, czyli o 4 proc. więcej niż plan na ten rok. To dużo, ale Ministerstwo Finansów chwali się, że w relacji do PKB wydatki mają spadać, co wymaga pewnych oszczędności.

Kogo zatem PIS w swoim pierwszym autorskim projekcie budżetu chce dopieszczać, a kogo traktuje trochę po macoszemu? „Rzeczpospolita" przyjrzała się dokładanym liczbom, które resort finansów upublicznił w piątek wieczorem.

Rządowe priorytety

W tej pierwszej kategorii mieści się oczywiście wsparcie polskich rodzin. Sam program Rodzina 500+ pochłonie o 5,5 mld zł więcej niż w tym roku (w sumie będzie to 22,9 mld zł). Do tego PiS utrzymuje zapowiedziany już przez poprzedników wzrost wysokości świadczeń rodzinnych i kryteriów dochodowych dla tych świadczeń, co kosztować będzie o 1,35 mld zł więcej niż w tym roku.

Być może w końcu rozrusza się budowa infrastruktury transportowej, bo plany mówią o wzroście wydatków na ten cel aż o 2,2 mld zł. Przede wszystkim zyskać ma program budowy autostrad – 1,3 mld zł więcej, a także Krajowy Program Kolejowy – 0,7 mld zł więcej. Zyska też Ministerstwo Obrony Narodowej, które będzie dysponować kwotą o 1,4 mld zł większą (5 proc.). Co ciekawe, dodatkowe pieniądze mają być przeznaczone nie na inwestycje, ale na zwiększenie uposażeń i wynagrodzeń żołnierzy (w sumie wzrost o ok. 490 mln zł), większe wydatki bieżące wojska (o ok. 540 mln zł) oraz zakup samolotów dla VIP-ów. To ostatnie ma ogółem kosztować 1,7 mld zł, choć w przyszłym roku pochłonie 200 mln zł.

Na wzrost płac liczyć też mogą nauczyciele, policjanci, a także urzędnicy. O ile jednak żołnierze dostaną podwyżki o ok. 4,5 proc., o tyle reszta strefy budżetowej – o ok. 1,3 proc., czyli tyle, ile wynosi inflacja. Warto tu też zwrócić uwagę, że budżet bierze na siebie tylko część kosztów, bo podwyżki dla nauczycieli obciążają budżety samorządów.

Oszczędności na długu

Nie dla wszystkich jednak rząd jest równie szczodry. Skoro część wydatków rosnąć ma bardzo szybko, to część z nich musi być ograniczona. „Rzeczpospolita" znalazła kilka takich źródeł realnych oszczędności. To przede wszystkim obsługa długu, bo resort finansów liczy, że wyda na ten cel aż o 1,5 mld zł mniej niż w 2016 r. Uzyskanie takich oszczędności jest nawet możliwe – sytuacja na rynkach finansowych dotychczas była dla nas dosyć korzystna, rząd mógł pożyczać pieniądze stosunkowo tanio. Równie duże oszczędności przynieść ma obniżenie składki do UE – ok. 1 mld zł, bo w ogóle budżet całej Unii jest nieco mniejszy niż w poprzednich latach.

Sporo jest też niewielkich, ale bardzo interesujących oszczędności. Przykładowo, mniej rząd wyda na kulturę (głównie na filharmonie), sport, a także naukę. Dwa razy mniej kosztować ma też Skarb Państwa, bo Ministerstwo Skarbu Państwa ma przecież zostać zlikwidowane.

Zagadka ZUS

Zagadkowo wyglądają za to rozliczenia z ZUS. Ministerstwo Finansów chwali się, że ZUS już nie będzie musiał zaciągać pożyczek, cała jego dziura będzie pokrywana z budżetu państwa. Stąd dotacja do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z którego wypłacane są emerytury i renty, ma się zwiększyć o 2,3 mld zł. Ale się okazuje, że cały ten wzrost wynika z planowego obniżenia wieku emerytalnego, bo na ten cel zarezerwowano w budżecie ZUS ok. 2,5 mld zł.

Gdyby nie to, do ZUS można byłoby dokładać nawet o kilka miliardów złotych mniej niż w poprzednich latach – wynika z analizy „Rz". Dochody ze składek na ubezpieczenie społeczne bowiem dynamicznie rosną, w przyszłym roku mają się zwiększyć aż o 11 mld zł. To efekt bardzo dobrej sytuacji na rynku pracy – spada bezrobocie, rośnie zatrudnienie, a więc coraz więcej Polaków płaci składki na ZUS. Do tego mamy zmiany w systemie oskładkowania umów-zleceń. Pierwszy pakiet zmian wszedł w życie już w tym roku, w 2017 r. zacznie obowiązywać kolejny (w tym minimalne godzinowe wynagrodzenie), na których sporo ZUS zyskuje. Z kolei wydatki zakładu na emerytury i dotychczas rosły znacznie wolniej, bo ich dynamikę delikatnie ograniczało wydłużenie wieku emerytalnego.

Dużo z podatków

Takie drobne oszczędności nie zmieniają jednak oceny, że PiS ma bardzo ekspansywne plany wydatkowe. Trzeba je będzie sfinansować poprzez rekordowy deficyt budżetu państwa – 59,3 mld zł, a także intensywne działania fiskusa. Wpływy z podatków, m.in. dzięki dobrej sytuacji gospodarczej, ale też uszczelnianiu systemu podatków, mają wzrosnąć aż o 8 proc.

Ministerstwo Finansów w projekcie ustawy budżetowej na 2017 r. przedstawiło też przewidywane wykonanie tegorocznego budżetu. Okazuje się, że deficyt może sięgnąć tylko 42 mld zł, zamiast zaplanowanych 54,7 mld zł.

Dochody mają być o 4 mld zł wyższe, głównie przez wyższy od planu zysk NBP (7,9 mld zł zamiast zaplanowanych 3,2 mld zł). Z kolei dochody podatkowe mogą być o 0,8 mld zł niższe od planu, ponieważ podatki sektorowe – bankowy i handlowy – nie obowiązują od początku roku. W sumie będę więc zamiast przynieść 7,7 mld zł, przyniosą 4,1 mld zł – szacuje MF. Wpływy z PIT, akcyzy VAT mają być nieznacznie wyższe od planu.

Z kolei wydatki także mają być niższe od zamierzeń, jak można szacować, o ok. 8,7 mld zł.

Opinia

Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu

Projekt budżetu jest jazdą po bandzie. Bardzo niska dynamika wzrostu realnych dochodów ogółem (0,6 proc. r/r) jest następstwem braku wysokich niepodatkowych dochodów jednorazowych z roku 2016. Bardzo wysoka dynamika realnych dochodów podatkowych (7,5 proc.) jest z kolei skutkiem przyjętych założeń co do podjętych działań dyskrecjonalnych. Wydatki, głównie na transfery, mogą zresztą wzrosnąć powyżej dynamiki PKB tylko dlatego, że pozwala na to korekta wzrostu limitu, dopuszczalna po dokonanym już wcześniej „rozmiękczeniu" stabilizującej reguły wydatkowej. Jazdę po bandzie widać wszędzie: w założeniach makroekonomicznych, w prognozie dochodów i planie wydatków. Ale najwymowniejszym wyrazem ryzyka jest obraz całego sektora finansów publicznych. Krążenie wokół 3 proc. PKB deficytu wymaga uzyskania nadwyżki przez podsektory samorządowy i ubezpieczeń społecznych. Po znaczącym wzroście potrzeb pożyczkowych netto dług sektora, liczony zgodnie z metodologią unijną, wzrastając o kolejne blisko 1,5 pkt proc., otrze się w 2017 roku o granicę 55 proc. PKB. Rząd, nawet realizując swoje zobowiązania wyborcze w wersji okrojonej, porusza się po ścieżynce w polu minowym.

Wydatki budżetu państwa w 2017 r. mają sięgnąć 383,4 mld zł, czyli o 4 proc. więcej niż plan na ten rok. To dużo, ale Ministerstwo Finansów chwali się, że w relacji do PKB wydatki mają spadać, co wymaga pewnych oszczędności.

Kogo zatem PIS w swoim pierwszym autorskim projekcie budżetu chce dopieszczać, a kogo traktuje trochę po macoszemu? „Rzeczpospolita" przyjrzała się dokładanym liczbom, które resort finansów upublicznił w piątek wieczorem.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Ponad 24 mld zł dziury w budżecie po I kwartale. VAT w górę, PIT dołuje
Budżet i podatki
Francja wydaje ciągle za dużo z budżetu
Budżet i podatki
Minister finansów: Budżet wygląda całkiem dobrze
Budżet i podatki
Polacy zmienili nastawienie do podatków. Zawinił Polski Ład
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Budżet i podatki
Unijne rygory fiskalne zablokują inwestycje