Wydatki jednak nie zniknęły. Przerzucono je na fundusze i samorządy - pisze Business Insider Polska.

Różnic jest więcej - 24 września 2019 roku rząd przyjął projekt, w którym tak dochody, jak i wydatki, miały wynieść po 429,5 mld zł. Do Sejmu trafił tymczasem projekt, w którym dochody i rozchody sięgają 435,5 mld zł. Było to spowodowane m.in. tym, że rząd zrezygnował ze zniesienia trzydziestokrotności, czyli górnego limitu przychodu, po przekroczeniu którego nie płaci się składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. Ten manewr miał zwiększyć dochody państwa o 5,1 mld zł.

Aby zrekompensować ten brak, zwiększono planowane wpływy z VAT o 3,65 mld zł, pojawił się podatek od sprzedaży detalicznej sięgający blisko 0,7 mld zł, a ponadto do budżetu wpisano wypłatę z zysku NBP w kwocie 7,2 mld zł. W wersji z września jeszcze jej nie było. - Budżet na 2020 rok bez deficytu to mistyfikacja rządu – uważa Dariusz Rosati, były członek RPP i poseł KO. - Po to, aby móc ogłosić budżet bez deficytu, wypchnięto poza niego wydatki sięgające około 35 mld zł - dodaje.

Wydatki, którymi obarczono fundusze i samorządy, musiałyby być zapewne jeszcze większe, gdyby nie jednorazowe wpływy do budżetu. Dzięki różnym zabiegom rządu do kasy państwa wpłynie bowiem w tym roku wyjątkowo kilkanaście miliardów złotych. Nadzwyczajne pieniądze pochodzić będą z tzw. "opłaty przekształceniowej" związanej ze zmianami w OFE - dzięki niej do kasy państwa wpłynie jednorazowo 9,7 mld., ze sprzedaży uprawnień emisji CO2 rząd zyska ok. 5 mld zł, a ze sprzedaży częstotliwości 5G - kolejne 3,5 mld zł - pisze Business Insider Polska.