Zakup systemu Patriot stawia Ministerstwo Obrony Narodowej w pozornie luksusowej sytuacji. Następuje przecież finalizacja długoletniego procesu, Polska kupuje niezbędną broń. Co prawda drogą, ale dzięki niej zyska możliwość osłony przed rakietami wroga, a offset wzmocni rodzimy przemysł obronny. Nie można sobie wyobrazić lepszego komunikatu w szczycie kampanii wyborczej, a dużo wskazuje na to, że właśnie wtedy kontrakt na patrioty zostanie ostatecznie dopięty.
W dodatku system jest na tyle kosztowny – pierwsza faza to prawie 5 mld dolarów – że w paradoksalny sposób rozwiązuje problem MON-owskiego budżetu na modernizację. Jeżeli nie ma na co wydać, jeśli brakuje decyzji w sprawie innych projektów, zawsze można pograć wydatkami na system Wisła. Czyli na przykład je przyspieszyć, co prawdopodobnie nastąpiło w zeszłym roku. Nie ma wówczas ryzyka, że modernizacyjne pieniądze pozostaną niewydane. Oczywiście nawet bez tych gierek Wisła pozostanie istotną pozycją w wydatkach resortu obrony.