Zakup systemu Patriot stawia Ministerstwo Obrony Narodowej w pozornie luksusowej sytuacji. Następuje przecież finalizacja długoletniego procesu, Polska kupuje niezbędną broń. Co prawda drogą, ale dzięki niej zyska możliwość osłony przed rakietami wroga, a offset wzmocni rodzimy przemysł obronny. Nie można sobie wyobrazić lepszego komunikatu w szczycie kampanii wyborczej, a dużo wskazuje na to, że właśnie wtedy kontrakt na patrioty zostanie ostatecznie dopięty.

W dodatku system jest na tyle kosztowny – pierwsza faza to prawie 5 mld dolarów – że w paradoksalny sposób rozwiązuje problem MON-owskiego budżetu na modernizację. Jeżeli nie ma na co wydać, jeśli brakuje decyzji w sprawie innych projektów, zawsze można pograć wydatkami na system Wisła. Czyli na przykład je przyspieszyć, co prawdopodobnie nastąpiło w zeszłym roku. Nie ma wówczas ryzyka, że modernizacyjne pieniądze pozostaną niewydane. Oczywiście nawet bez tych gierek Wisła pozostanie istotną pozycją w wydatkach resortu obrony.

Tylko że poza patriotami też jest życie. Spełnienie innych gigantycznych potrzeb modernizacyjnych polskiej armii otacza wiele niejasności. W tym roku może uda się podpisać kontrakty na cztery śmigłowce dla marynarki, może na system artylerii rakietowej Homar, może – ale tutaj znak zapytania jest bardzo duży – zapadną decyzje w sprawie systemu antyrakietowego krótkiego zasięgu Narew. I jeżeli chodzi o duże programy modernizacyjne, to by było na tyle. Na naszych oczach znika flota podwodna, zamiast nowych śmigłowców będą ratowane kilkudziesięcioletnie Mi-2, lotnictwo dysponuje co prawda nowoczesnymi F-16, ale sprzęt odziedziczony po Układzie Warszawskim zaczął się na poważnie sypać, czego dramatycznym świadectwem były zeszłoroczne katastrofy postsowieckich maszyn. A agencji uzbrojenia, która miała nadać nową jakość procesom zakupów dla wojska, jak nie było, tak nie ma.

Ofiarą tego bezruchu na coraz większą skalę będzie padał polski przemysł zbrojeniowy. Albo bezradność decyzyjna zostanie przełamana i zbrojeniówka stanie się poważnym beneficjentem programu modernizacyjnego, albo będzie dryfowała w kierunku zakładów od serwisu, modernizacji i wytwarzania najprostszego sprzętu. O skoku technologicznym sektora obronnego trzeba będzie zapomnieć, pozostaną pojedyncze perełki, takie jak rosomak, zakłady radarowe czy Huta Stalowa Wola. Pozostaną, o ile oczywiście będą miały co robić.