W magazynie wypełnionym batonikami z granoli, płatkami śniadaniowymi, gąbkami i innymi przedmiotami pracownik chodzi od półki do półki. Mały robot na kółkach z przymocowanym plastikowym koszem nie odstępuje go na krok. Człowiek zdejmuje produkty z półek i wrzuca do kosza. Gdy pojemnik jest pełny, robot odjeżdża w kierunku pakowni, a na jego miejsce pojawia się kolejny, z pustym pojemnikiem. Ich pomoc pozwala pracownikowi kontynuować zadanie bez konieczności przepychania ciężkiego wózka.

Wszystko to odbywa się w siedzibie firmy Fetch Robotics w San Francisco, która jest jednym z kilku start-upów pracujących nad stworzeniem robota magazynowego. To na razie symulacja, wersja beta współpracy pomiędzy robotem a człowiekiem. Ale sezon świąteczny to dla producentów takich maszyn szansa na skłonienie e-sklepów do ich kupowania lub wypożyczania i testowania.

Przyczyną powstania Fetch była pewna decyzja Amazona. W 2012 r. gigant zapłacił 775 mln dol. za producenta robotów magazynowych, firmę Kiva Systems. Wkrótce Kiva zaprzestała sprzedaży swoich robotów komukolwiek innemu. – Gdy Amazon wydaje prawie 1 mld dol. tylko po to, aby ograniczyć konkurencji dostęp do jakichś urządzeń, wysyła bardzo ważną wiadomość – uważa Bryce Roberts z firmy inwestycyjnej O'Reilly AlphaTech Ventures, która jest inwestorem Fetch.

Fetch podaje, że jej podstawowe modele radzą sobie z obciążeniem do 70 kg. Konkurencyjne roboty Harvest uniosą ok. 20 kg. Jak twierdzi szef Harvest John Kawola, w przyszłym roku jego firma rozpocznie sprzedaż swojej wersji robota magazynowego za 15 tys. dol. za sztukę oraz wypożyczanie go za 1 tys. dol. miesięcznie.

Czy roboty magazynowe wyprą żywych pracowników? – czytaj w grudniowym wydaniu „Bloomberg Businessweek Polska".