W październiku produkcja przemysłowa w Polsce wciąż rosła, ale niemrawo. Spowolnienie to efekt słabości krajowego popytu, ale też problemów kadrowych firm w związku z kwarantannami pracowników. Sytuację w przemyśle ratuje eksport.
Krajowy popyt słabnie
Ankietowani przez nas ekonomiści spodziewali się zbliżonego wyniku. Mimo to poniedziałkowe dane IHS Markit są rozczarowujące. Każdy odczyt PMI powyżej 50 pkt oznacza teoretycznie, że w odczuciu ankietowanych menedżerów logistyki przemysł przetwórczy rozwija się w ujęciu miesiąc do miesiąca, dystans od tej granicy to miara tempa tych zmian.
Październikowy wynik sugeruje więc, że polski przemysł wciąż się rozwija, ale wyraźnie wolniej niż w lipcu, gdy gospodarka wracała do formy po wiosennym zamknięciu. Wtedy PMI sięgnął 52,8 pkt. Tymczasem w przemyśle niemieckim koniunktura z miesiąca na miesiąc jest coraz lepsza. PMI w październiku sięgnął tam najwyższego od marca 2018 r. poziomu 58,2 pkt. To w dużej mierze skutek ożywienia gospodarczego w Chinach, gdzie – mierząc PMI – przemysł jest w najlepszej kondycji od niemal dekady.
Niepokojące są szczegółowe wyniki ankiety wśród menedżerów polskich firm, na której bazuje PMI. Sugerują, że wzrost produkcji praktycznie ustał w związku z pierwszym od czerwca br. spadkiem wartości nowych zamówień. To odzwierciedlenie słabnącego popytu krajowego, co jest pokłosiem zarówno pogarszającej się sytuacji epidemicznej, jak i cyklicznego osłabienia aktywności w budownictwie. Zamówienia eksportowe rosły jednak najszybciej od początku 2018 r. – Także dalsze losy ożywienia w przemyśle i odbicia w gospodarce determinowała będzie kondycja eksportu – skomentował Michał Rot, ekonomista z PKO BP.