Największym partnerem handlowym Polski w Azji są Chiny. Odpowiadają one za 1 proc. polskiego eksportu (bezpośrednio). Jednocześnie udział Polski w eksporcie Unii Europejskiej do Chin również stanowi 1 proc., co plasuje nasz kraj na 14. miejscu w UE. Rzeczywisty eksport polskich towarów jest jednak wyższy z tytułu reeksportu dokonywanego m.in. przez Niemcy.
Jednym z problemów, z którym borykają się polscy eksporterzy do Chin i szerzej do Azji (oraz nasi importerzy stamtąd, a import z Chin jest już 13-krotnie wyższy od naszego eksportu) są oczywiście terminowe płatności i w ogóle rozliczenia z azjatyckimi partnerami.
– Chińczycy zdecydowanie sugerują swoim polskim partnerom bezpośrednie zapłaty z konta firmy bez udziału jakichkolwiek instytucji bankowo-ubezpieczeniowych, gdyż chcą jak najszybciej otrzymać zapłatę, i to nie w juanach, ale w euro lub dolarach – tłumaczy Jacek Strzelecki, ekspert ds. rynku rolno-spożywczego Chin i krajów Azji. Chińczycy biznesy robią w szybkim tempie i potrzebują gotówki na kolejne. Zwykle chcą więc uniknąć wszelkich zabezpieczeń, bo ich ustanowienie wydłuża całe przedsięwzięcie, a do tego pojawiają się dodatkowe koszty, których przedsiębiorcy chińscy nie są skłonni ponosić.
– Polskie firmy nie powinny się jednak na to godzić, gdyż niestety często ich interesy nie są w ogóle zabezpieczone, a ewentualne spory przed chińskimi sądami stawiają ich w beznadziejnej sytuacji. Inna sprawa, że często nie mają wielkiego wyboru, bo partner chiński umiejętnie gra na emocjach, zapewniając, że jest w pełni wiarygodny, a partner z Polski, prosząc o zabezpieczenia, tę wiarygodność podważa. A to już psuje atmosferę, bo biznes w Państwie Środka jest oparty na żmudnie budowanych relacjach osobistych i tzw. guanxi, których nikt nie chce popsuć – mówi ekspert.
– To prawda, że w Chinach, jak i w całej Azji, handel jest mocno relacyjny i partnerzy stamtąd są wrażliwi na tym punkcie, a jednocześnie to wykorzystują – potwierdza Bartosz Świderek, wiceprezes lubelskiej firmy Pol-Inowex, która działa w branży transportowej, oferując specjalistyczne usługi w postaci relokacji urządzeń i obiektów przemysłowych. – Przenosimy całe fabryki, zakłady wytwórcze czy elektrownie, także w Azji, choćby w Indiach czy Wietnamie – tłumaczy Świderek. Wskazuje również Tajlandię jako dobry kraj do robienia biznesu. – Tajlandia jest krajem, gdzie interesy robi się zdecydowanie bardziej w formule transakcyjnej niż relacyjnej, a więc zdecydowanie bliższej nam, Europejczykom – mówi wiceprezes Pol-Inowexu.