Epidemia to krytyczna chwila dla branży energetycznej

Po kilku burzliwych miesiącach w cieniu koronawirusa szykują się poważne zmiany w energetyce. Lepiej późno niż wcale: sektor musi obecnie sprostać wyzwaniom nadchodzącej transformacji.

Publikacja: 19.05.2020 10:00

Udział węgla w produkcji prądu sięga dziś 78 proc.

Udział węgla w produkcji prądu sięga dziś 78 proc.

Foto: materiały prasowe/Marta Bogacz

– Obecny kryzys związany z koronawirusem jest katalizatorem zmian w całej energetyce – mówi „Rzeczpospolitej" Aleksander Śniegocki, kierownik programu „Energia, klimat i środowisko" instytutu WISE-Europa. – To bardzo poważny szok dla branży: dodatkowo pogarszający sytuację spółek energetycznych czy górnictwa. Tworzy on zarazem szansę, bowiem sposobem na długoterminowe wyjście z dołka i stymulowanie gospodarki jest pójście do przodu: pakiet inwestycyjny, w dominującym stopniu oparty na źródłach niskoemisyjnych – dodaje.

– Pewne decyzje, które powinny zostać podjęte już znacznie wcześniej, będą w tej chwili podejmowane szybciej – uzupełnia w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Daria Kulczycka, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. – Dotyczy to przede wszystkim energetyki odnawialnej, ale wydaje mi się, że zapadną one też w sprawach energetyki konwencjonalnej – kwituje.

Monokultura węgla

„Węgiel był i nadal jest podstawowym paliwem używanym w polskiej energetyce. Jego dalsze wykorzystanie będzie jednak zależało od warunków ekonomicznych – m.in. opłacalności wydobycia czy realnych kosztów emisji CO2 u odbiorców, a także od decyzji politycznych na szczeblu europejskim i krajowym" – piszą analitycy Fundacji Instrat i Polskiego Instytutu Ekonomicznego w przygotowanym wspólnie raporcie „Przyszły miks energetyczny Polski – determinanty, narzędzia i prognozy", do którego dotarła „Rzeczpospolita".

To uzależnienie najlepiej widać w liczbach. Według ubiegłorocznej edycji raportu „Transformacja energetyczna w Polsce" Forum Energii, w 2018 roku udział węgla w produkcji energii elektrycznej wynosił 78,1 proc., a mocy zainstalowanych w węglu brunatnym i kamiennym – 70 proc. Spadek w porównaniu z poprzednim rokiem był symboliczny: w 2017 r. wskaźniki te wynosiły odpowiednio 78,4 i 72 proc.

Ta monokultura to zarazem przyczyna i konsekwencja kłopotów polskiej energetyki. Węgiel jest jedynym paliwem energetycznym, którego zasobów jest w Polsce pod dostatkiem, co pozwala często prezentować go jako filar bezpieczeństwa energetycznego kraju. Jest jednak surowcem coraz trudniej dostępnym i coraz gorszej jakości, a na dodatek – ze względu na politykę klimatyczną UE i wysoką emisyjność – coraz kosztowniejszym. Na koszty składa się tu zarówno konieczność kupowania uprawnień do emisji CO2, które muszą posiadać przedsiębiorstwa spalające węgiel, jak i cena rodzimego surowca, dobijająca dwukrotności cen na światowych rynkach. A ta z kolei wynika – jak sugerują eksperci – z wysokich kosztów polskich kopalni i zachęca do kupowania węgla importowanego, który nad Wisłę przyjeżdża przede wszystkim z Rosji i Kazachstanu, ale też krajów tak egzotycznych jak Mozambik.

Efekty są dramatyczne. Ubiegłoroczna cena węgla „na bramie kopalni" w niektórych przypadkach sięgała pułapu 700–800 zł za tonę. Nabywcy chętnie rezygnują z zakupu polskiego węgla, na co pozwoliła im choćby wyjątkowo ciepła ostatnia zima: w styczniu przykopalniane zapasy węgla wynosiły 6,3 mln ton i tylko w ciągu jednego miesiąca urosły o 1,1 mln ton, co było największym przyrostem od 2009 r. Co nie przekłada się zbytnio na import: w 2019 r. sięgał on 16,2 mln ton, z czego 10,74 mln ton sprowadziliśmy z Rosji.

Miłość do OZE

Obrona górnictwa wymagała jednak poświęceń. Stąd powolne tempo przemian w elektroenergetyce, ale też w ciepłownictwie, które znalazło się w szczególnie złej sytuacji: bazuje na węglu, który szybko drożeje, a funduszy na modernizację nie posiada. – Zazielenienie ciepłownictwa i zagwarantowanie komfortu cieplnego w domach to niesłychane wyzwanie. Na to potrzebne są wielkie pieniądze – podkreśla Daria Kulczycka.

Była też druga strona medalu: odnawialne źródła energii, w których Polacy zaczęli gustować w ostatnich latach. To zainteresowanie jest źródłem ostrożnego optymizmu ekspertów. – Ostatnie lata pokazały, że ten sektor może generować szybko skalowalne inwestycje, które da się uruchomić na skalę wielomiliardową praktycznie z roku na rok – tłumaczy Śniegocki.

W OZE inwestują zarówno duże koncerny energetyczne, firmy produkcyjne rozmaitej wielkości, jak i gospodarstwa domowe. Nic dziwnego zresztą. „O 77 proc. spadły koszty wytworzenia energii elektrycznej ze słońca w latach 2010–2018" – piszą eksperci Fundacji Instrat i PIE we wspomnianym raporcie. „Dla energii wiatrowej spadek wyniósł 20 proc. (farmy morskie) i 34 proc. (farmy lądowe), spadły również koszty wytwarzania energii z biomasy – o 17 proc.".

– Koncerny energetyczne również zaczynają planować duże inwestycje w moce niskoemisyjne – mówi Śniegocki. – Szkoda jedynie, że to zainteresowanie pojawiło się tak późno – utyskuje. Inna sprawa, że duże państwowe spółki dysponują atutem niezależnym od węgla: to sieci dystrybucyjne. – Wraz z dekarbonizacją i elektryfikacją gospodarki rynek będzie rósł i z tych aktywów koncerny będą tak czy inaczej czerpać korzyści – kwituje ekspert.

Jeszcze innym skutkiem jest poszukiwanie kompromisu: źródeł gazowych lub jądrowych. Analitycy nie ukrywają, że gaz był dotychczas w polskim miksie energetycznym surowcem marginalnym. Przestawianie się na to źródło, owszem, doraźnie może pomóc w dekarbonizacji miksu – ale też Unia Europejska zaczyna stopniowo traktować ten surowiec podobnie jak węgiel. Z kolei energetyka jądrowa była – i jest – projektem abstrakcyjnym, kosztownym i rozpatrywanym w perspektywie bardziej dekad niż lat. Pozostają zatem zyskujące na popularności OZE.

Jednak to, co kusi przedsiębiorców i prosumentów, a na co naciska Bruksela, jednocześnie podcina korzenie branży wspomnianej na wstępie – górnictwu. Konsekwencją tego jest powolne tempo odchodzenia od węgla. Obronie węgla przypisuje się też regulacje takie jak „reguła 10H", wprowadzająca wymóg zachowania minimalnej odległości elektrowni wiatrowych na poziomie dziesięciokrotności całkowitej wysokości urządzenia od zabudowy oraz wybranych form ochrony przyrody.

– Stan naszej energetyki, w szerokim ujęciu: z prosumentami i firmami nienależącymi do grupy dużych koncernów, nie jest zły – twierdzi Śniegocki. – Sektor potrafi zmobilizować środki na inwestycje tak długo, jak ma do czynienia z korzystnym otoczeniem regulacyjnym, na przykład aukcjami OZE czy preferencjami dla prosumentów. To się już dzieje – i nie ma strukturalnych powodów, dla których ten potencjał miałby się wyczerpać w kolejnych latach – kwituje.

Rewizja strategii

– Kryzys może doprowadzić do rewizji polityki energetycznej Polski (PEP2040) i krajowego planu na rzecz energii i klimatu na lata 2021–2030. Obecne projekty tych dokumentów są w znacznej mierze zachowawcze: zakładają, co prawda, duże zmiany w energetyce w kolejnych 20 latach, jednak tempo transformacji jest istotnie wolniejsze niż to, co planuje się na poziomie całej UE – ocenia ekspert WISE-Europa.

KPEiK w perspektywie roku 2030 definiuje zmiany następująco: zredukowanie udziału węgla w produkcji energii do 56–60 proc., wzrost efektywności energetycznej o 23 proc., 7 proc. redukcji gazów cieplarnianych w sektorach nieobjętych systemem ETS, 21–23 proc. udziału OZE w finalnym zużyciu energii brutto, 14 proc. udziału OZE w transporcie, roczny wzrost udziału OZE w ciepłownictwie i chłodnictwie o średnio 1,1 proc. Podobne założenia znalazły się również w PEP2040.

– Wkrótce mamy poznać nową strategię uwzględniającą kierunki rozwoju energetyki na świecie – mówi Daria Kulczycka. – Na razie mamy dosyć dobry projekt ustawy o OZE, wyraźną deklarację, że za chwilę dostaniemy projekt ustawy o rozwoju farm wiatrowych na morzu. Ale generalnie kierunek transformacji nie został jeszcze określony. Jestem jednak dobrej myśli: wydaje się, że kryzys tu pomógł – podsumowuje.

– Na dynamiczne zmiany polskiego miksu energetycznego wpływają przede wszystkim trzy czynniki: presja regulacyjna ze strony Komisji Europejskiej, zmiana myślenia biznesu międzynarodowego upatrującego szans w transformacji niskoemisyjnej oraz rozwój technologiczny, powodujący spadek cen energii ze źródeł odnawialnych – wylicza Aleksander Szpor, kierownik zespołu energii i klimatu Polskiego Instytutu Ekonomicznego. – Przedstawiając ambitnie sformułowane projekty transformacji, Polska może wywalczyć bardzo dużą część z zapowiedzianych przez Ursulę von der Leyen 100 mld euro z Mechanizmu Sprawiedliwej Transformacji na zielone inwestycje – podkreśla.

Zdaniem analityków to najlepszy moment na zmiany w strategicznych kierunkach rozwoju. – Obserwujemy nową dynamikę dyskusji, gdzie kolejne państwa – nie tylko z Europy Zachodniej, ale i naszej części kontynentu – podpisują się pod apelem, by wychodzenie z kryzysu było spójne z zielonym ładem. Ostatnio zrobiła to choćby Rumunia – tłumaczy Śniegocki. Według niego to sugeruje, że unijne cele redukcji emisji będą raczej zwiększane, co przełoży się na strategiczne warunki funkcjonowania branży i rzeczywistość rynkową. – Np. ceny uprawnień czekałby wtedy kolejny skok: za kilka lat mogą kosztować nie 20 euro, lecz 30, 50, a nawet 70 euro za tonę – przestrzega ekspert. A wtedy dzisiejsze kryzysy wspominalibyśmy jako dobre czasy polskiej energetyki.

- Artykuł ukazał się w ramach cyklu „Zielony zwrot po polsku”, którego partnerem jest Tauron.

– Obecny kryzys związany z koronawirusem jest katalizatorem zmian w całej energetyce – mówi „Rzeczpospolitej" Aleksander Śniegocki, kierownik programu „Energia, klimat i środowisko" instytutu WISE-Europa. – To bardzo poważny szok dla branży: dodatkowo pogarszający sytuację spółek energetycznych czy górnictwa. Tworzy on zarazem szansę, bowiem sposobem na długoterminowe wyjście z dołka i stymulowanie gospodarki jest pójście do przodu: pakiet inwestycyjny, w dominującym stopniu oparty na źródłach niskoemisyjnych – dodaje.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Koniec niemieckiego raju? Hiszpańskie wyspy mówią dość pijackim imprezom
Biznes
Biały Dom przyśpiesza pomoc dla Ukrainy. Nadciągają Patrioty, Bradley’e i Javelin’y
Biznes
Start zapisów do Poland Business Run
Biznes
Cybernetyczna wojna nęka firmy i instytucje
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Biznes
Kierunek zielone miasta. Inwestorzy szansą dla metropolii