Te 12 krajów, to Izrael, Portugalia, Gibraltar, Singapur, Australia, Nowa Zelandia, Brunei, Islandia, Falklandy, Wyspy Owcze, Święta Helena, Wyspy Sandwich oraz Tristan de Cunha. Brytyjskie władze zapowiedziały, że ta lista będzie weryfikowana co trzy tygodnie. Natomiast wiadomo, że Australia i Nowa Zelandia nie przyjmują turystów. A rozczarowanie jest największe w Grecji, Francji, Włoszech oraz Hiszpanii, gdzie brytyjscy turyści są bardzo oczekiwani. Te kraje, razem z większością na świecie, w tym Polską znalazły się na „żółtej" liście. Czyli po powrocie kwarantanna jest obowiązkowa.

Branża turystyczna w Wielkiej Brytanii przyjęła informację władz z wielkim rozczarowaniem i określono ją jako „niepotrzebnie ostrożną". Andrew Flintham, prezes TUI w tym kraju nie ukrywa, że liczył na znacznie więcej. Airlines UK, organizacja zrzeszająca brytyjskich przewoźników uznała ją za „niewykorzystaną okazję" i jedynie symboliczne otwarcie podróży. Prezes EasyJeta, Johan Lundgren poszedł dalej w krytyce mówiąc, że decyzja rządu nijak się ma do zapowiedzi otwarcia gospodarki. Tylko prezes British Airways, Sean Doyle ma nadzieję, że jeszcze przed nadejściem lata kraj otworzy się o wiele szerzej.

W tej sytuacji przewoźnikom nie pozostało nic więcej, jak zwiększyć liczbę rejsów do tych krajów, które przyjmują Brytyjczyków bez ograniczeń, a po powrocie nie będą mieli kłopotu z kosztowną kwarantanną. Razem z ogłoszeniem listy w górę poszły ceny przelotów. Dwa tygodnie temu (jak wynika z OAG) lot BA z Londynu do Algarve kosztował 276 funtów. Teraz podróż z wylotem 17 maja, to wydatek 530 funtów. W przypadku Ryanaira za bilet ze Stansted do Lizbony trzeba zapłacić 262 funty, dwa tygodnie temu 128 funtów.Zdaniem analityków z branży lotniczej bilety na przeloty będą drożeć, bo zadziała prawo podaży i popytu. I to nie tylko w Wlk Brytanii, ale i w Europie i na świecie. Ten wzrost może być krótkotrwały, ale generalnie lato nie będzie tanie.

Tylko TUI zapewnia, że u nich są stabilne ceny i nie zmieniły się od ubiegłego lata. — Nie podnosimy cen, bo mamy wiele pakietów do sprzedania. I wszyscy w naszej branży jesteśmy w tej sytuacji, mówił Andrew Flitham z TUI.