Ostateczny termin odroczono o prawie miesiąc w związku ze zmianą administracji w Waszyngtonie. Długo oczekiwane przepisy rozwiązują problem bezpieczeństwa, bo wymagają w większości przypadków zdalnej technologii identyfikowania tych obiektów latających z ziemi — pisze Reuter. Wcześniej używanie małych dronów nad głowami ludzi było ograniczone tylko do osób uczestniczących bezpośrednio w takich lotach, znajdujących się pod dachem albo wewnątrz pojazdu, chyba że dany operator został z tego zwolniony przez FAA.

Minister transportu Pete Buttigieg oświadczył przy okazji, że „nowe przepisy są ważnym pierwszym krokiem w zakresie bezpieczeństwa i w bezpiecznym zarządzaniu rosnącym użytkowaniem dronów w naszej przestrzeni powietrznej, choć pozostaje więcej pracy do osiągnięcia pełnej integracji”.

Podczas lotów nocą drony muszą mieć światła zapobiegające kolizji. Obecne przepisy pozwalają w pewnych warunkach na pilotowanie nimi z poruszających się pojazdów. Nowe przepisy eliminują wymóg podłączenia dronów do internetu, aby przekazywały dane o swej pozycji, ale wymagają, by nadawały zdalne meldunki identyfikacyjne w pasmie częstotliwości radiowej. Jedna zmiana wobec przepisów zaproponowanych w 2019 r. dotyczy wirujących elementów: nie mogą być odsłonięte, aby nie podrapać skóry człowieka.

Producenci takich aparatów mają 18 miesięcy na rozpoczęcie produkcji pozwalającej zdalnie identyfikować je, a operatorzy będą mieli dodatkowy rok na zapewnienie zdalnej identyfikacji.

Firmy w USA prowadzą wyścig w tworzeniu flot dronów przyspieszających dostawy. Według stanu z grudnia w Stanach zarejestrowano ponad 1,7 mln dronów i 203 tys. zdalnych pilotów mających certyfikat FAA.