- Potrzeba dziś mocnego uderzenia w rynek dystrybutorów dopalaczy zarabiających prawdziwe fortuny - mówił w trakcie zorganizowanej w NIK debaty ekspertów wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas. Na rynku pojawiają się kolejne substancje prowadzące do zatruć i zgonów. Coraz częściej obserwujemy na ulicach punkty sprzedaży dopalaczy pod przykładowymi nazwami „Ksero 24h" czy „777". - Dlatego NIK chce sprawdzić, czemu po wprowadzeniu przepisów, które miały pomóc w walce ze środkami zastępczymi, w dalszym ciągu dostępne są one na rynku - zadeklarował prezes Izby Krzysztof Kwiatkowski.
Dopalacze działają jak narkotyki, ale formalnie nimi nie są. Ich definicja jako tzw. „środka zastępczego" jest otwarta i trudno na jej podstawie tworzyć sankcje karne. Dlaczego? Bo mogłyby one działać także np. w stosunku do producentów leków. Zwracała na to uwagę prof. Anna Muszyńska z Uniwersytetu Wrocławskiego. Konstytucyjna zasada domniemania niewinności oraz proporcjonalności i adekwatności kary nie sprzyja wykorzystywaniu w walce z dopalaczami prawa karnego i przesuwa jej ciężar raczej w kierunku sankcji administracyjnych.
Tak właśnie jest obecnie w Polsce. Dopalacze są wyłączone spod procedury karnej i włączone do procedury administracyjnej. Zgodnie z przepisami za ich zwalczanie odpowiedzialna jest inspekcja sanitarna. Jednak producenci dopalaczy wydają się ogrywać państwo. Używają najczęściej konstrukcji spółki prawa handlowego z o.o. Zakładają ich jednocześnie kilka lub nawet kilkanaście. Spółka taka dysponuje minimalnym kapitałem zakładowym w wysokości pięciu tys. złotych. Dlatego kar nakładanych przez Inspekcję Sanitarną (minimalna wynosi 20 tys. złotych) praktycznie nie sposób wyegzekwować. Po trwającym jakiś czas postępowaniu administracyjnym spółka po prostu znika, a jej miejsce zajmuje kolejna. - Próg pięciotysięczny okazał się pomyłką. Nie pełni on funkcji ochronnej dla wierzycieli - przyznają eksperci.
Przedstawiciel Głównego Inspektoratu Sanitarnego podkreślał, że tryb administracyjny może być nieadekwatny w sytuacji, w której handlem dopalaczami zajmują się zorganizowane grupy przestępcze. - Nasi pracownicy mają w punktach sprzedaży tych produktów do czynienia z niebezpiecznymi ludźmi. Duże podziękowania dla Policji, która regularnie ochrania inspektorów podczas takich wizyt - mówił podczas debaty w NIK Grzegorz Hudzik, zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego.
W dodatku system walki z dopalaczami, oparty na liście substancji zakazanych, nigdzie na świecie nie nadąża za rzeczywistością. Każdego roku pojawiają się setki nowych produktów, a dowolny środek zastępczy można wyprodukować na zlecenie w Chinach. Problem ma więc charakter globalny. - Potrzeba dodatkowych rozwiązań, które uzupełnią system aktualizowanych list - postulowali przedstawiciele GiS-u.