Z dosyć dużą regularnością na łamach „Rzeczpospolitej" pojawiają się informacje o kłopotach dużych sieci odzieżowych. Problemy mają nawet ikony tego sektora handlu, a ich przyczynę można określić bardzo krótko: e-commerce. Albo niegdysiejsi giganci wsiedli zbyt późno do tego pociągu, albo zrobili to nieporadnie, albo zadziałał jeszcze inny splot przyczyn, nie wyłączając regulacji prawnych, które zachęciły klientów do robienia tego typu zakupów w sieci. Najbardziej jednak fascynujące jest to, że ów splot przyczyn doprowadził do rozwoju gałęzi e-commerce, która przez lata rozwinąć się nie potrafiła, czyli handlu odzieżą. Swoją drogą ciekawe, jak wyglądać będą losy kolejnego niekoniecznie dynamicznie rozwijającego się obszaru e-handlu, czyli FMCG. Owszem, na pewno będzie to rozwój, ale jaką podąży ścieżką?

Jest to o tyle ważne, że e-commerce jest z jednej stronie w fazie ostrego wzrostu, z drugiej jednak – w fazie eksperymentu. W naszym dzisiejszym raporcie opisujemy szereg rozwiązań, niekiedy fascynujących, które łączy jednak jeden znak zapytania: nie wiadomo, na jak dużą skalę zadziałają. Co przekona i przyciągnie klientów, tak jak w odzieżowym e-commerce, co dla nich będzie rzeczywistą wartością, co realnie ułatwi im zakupy w sieci? Dwa trendy wydają się tutaj dosyć oczywiste i przyznam, że zaskakujące jest dla mnie dość częste lekceważenie ich przez całkiem sporych internetowych graczy. Po pierwsze – mobile. Już daleko w dorosłość weszło pokolenie, dla którego podstawowym nośnikiem kontaktu z siecią, a w związku z tym z e-handlem, nie jest komputer w jakiejkolwiek „klasycznej" postaci, tylko smartfon. I to się nie zmieni, takich potencjalnych klientów będzie coraz więcej. Jestem przekonany, że firmy, które nie stworzą dobrych, wygodnych rozwiązań dla m-handlu, mogą się żegnać nie tylko z biznesem internetowym, ale jakimkolwiek biznesem w ogóle.

I kwestia druga, zresztą nierozerwalnie związana z pierwszą. Wygoda płatności. Zakupy w sieci – zwłaszcza w kontekście braku problemu ze zwrotem towaru – stają się coraz bardziej impulsywne. Wyniki badań konsumenckich, zwłaszcza wśród ludzi młodych, są jednoznaczne: klienci chcą wygodnie wybrać towar, błyskawicznie go zamówić i szybko za niego zapłacić. Oraz oczywiście jak najszybciej go dostać, chociaż przynajmniej w polskich warunkach nie jest to kwestia godzin, tylko dni. Znów: kto tego nie zrozumie, może zacząć żegnać się z biznesem. Tutaj niespecjalnie pomoże inwestowanie w wysublimowane technologiczne fajerwerki. Klient ma kupować w sieci w sposób przyjazny. Jeżeli tego nie dostanie, niczego innego nie będzie już chciał.