Chorzy na raka wpadli w pułapkę

Obowiązek wykonania badań histopatologicznych przez szpital blokuje pacjentowi szybką ścieżkę.

Aktualizacja: 17.03.2015 06:11 Publikacja: 16.03.2015 23:01

Za niedoróbki pakietu onkologicznego i opóźnienia diagnostyki pacjenci płacą zdrowiem

Za niedoróbki pakietu onkologicznego i opóźnienia diagnostyki pacjenci płacą zdrowiem

Foto: AFP

Minęło dziesięć tygodni funkcjonowania pakietu onkologicznego. W związku z tym w szpitalach powinni pojawić się pierwsi zdiagnozowani pacjenci onkologiczni z zieloną kartą. Minister zdrowia obiecał im, że od momentu podejrzenia nowotworu do czasu rozpoczęcia leczenia nie upłynie więcej niż dziewięć tygodni.

Im dalej w las, tym więcej drzew. Przepisy niekiedy wręcz opóźniają leczenie.

Relacje z placówek medycznych i absurdy pakietu na bieżąco zbiera Naczelna Izba Lekarska.

– Wielką wadą tego rozwiązania jest to, że kartę diagnostyki i leczenia onkologicznego (DiLO), uprawniającą do leczenia bez kolejki, można założyć choremu tylko na jeden nowotwór – wskazuje prof. Lucyna Kępka, radiolog z Warmińsko-Mazurskiego Centrum Onkologii. Tłumaczy, że jeśli pacjent ma np. raka płuc i wystąpi podejrzenie, że ma także nowotwór wątroby, to z zieloną kartą leczy się bez kolejki tylko na to pierwsze schorzenie. Na raka wątroby lekarz nie może założyć drugiej karty, dopóki badanie histopatologiczne nie potwierdzi nowotworu.

– Raka płuc pacjent leczy więc szybko w pakiecie, a diagnozując nowotwór wątroby, czeka w długiej kolejce z pozostałymi – mówi prof. Kępka.

Specjalista ginekolog z Łodzi relacjonuje samorządowi lekarskiemu, jak leczył pacjentkę, u której podejrzewał raka. – Chora przyszła do mnie prywatnie. Stwierdziłem nowotwór. Wystawiłem więc kartę DiLO, ale zaraz musiałem i tak odesłać ją do lekarza rodzinnego – opowiada. Jako specjalista nie może wypisać chorej zielonej karty, bo rak musi być potwierdzony przez badanie histopatologiczne.

– Pacjentka wróciła do mnie z zieloną kartą, bo na szczęście mam umowę z NFZ na pakiet onkologiczny, ale dużo szybciej byłoby, gdyby to ginekolog mógł wystawić chorej kartę i poprowadzić do dalszej diagnostyki – podsumowuje specjalista.

Medyk ze Śląska relacjonuje zaś leczenie pacjenta z rakiem jelita grubego. Taki chory powinien zgłosić się do poradni chirurgicznej, gdzie mógłby liczyć na skierowanie na kolonoskopię. – W moim powiecie nie da się przeprowadzić kolonoskopii w poradni. Jedynym wyjściem dla pacjenta jest położenie go na oddział. Kłopot polega na tym, że hospitalizacji, w zakres której wchodzi to badanie, szpital nie może rozliczyć w ramach pakietu onkologicznego. Przepisy na to nie pozwalają – zauważa lekarz. – Szybka ścieżka onkologiczna urywa się właśnie tu.

Dylemat: według przepisów czy szybciej

O leczeniu pacjenta z rakiem jelita grubego opowiada internista ze Śląska. W tym wypadku nowotwór był akurat potwierdzony kolonoskopią, którą specjaliści wykonali choremu na oddziale chorób wewnętrznych. Później pobrali wycinek do badania histopatologicznego. I tu pojawił się problem, bo na wyniki badań trzeba poczekać dwa, a nawet trzy tygodnie.

– Pacjent został skierowany na chirurgię, a lekarze stanęli przed dylematem: wykonać operację w pakiecie onkologicznym dopiero po wynikach badania histopatologicznego, czyli za trzy–cztery tygodnie, czy przeprowadzić ją natychmiast, bo wiedza i doświadczenie lekarskie podpowiadają, że zwłoka może spowodować postęp choroby – opowiada lekarz.

Wobec trudności z rozliczaniem badań i oczekiwaniem na wynik histopatologii trudno placówkom medycznym dotrzymać dziewięciotygodniowego terminu. A wynik tego badania histopatologicznego jest warunkiem dalszego leczenia pacjenta w poradni. Minister zdrowia, stawiając takie wymagania placówkom, nie przewidział jednak, że nie w każdym przypadku takie badanie daje wiarygodny rezultat.

– W przypadkach nowotworów nerek, pierwszorazowych raków pęcherza moczowego czy nadnerczy decydujemy o wycięciu guza na podstawie badań obrazowych, czyli np. USG. Rozpoznanie histopatologiczne jest tu zbędne – zwraca uwagę urolog. Zaznacza jednak, że specjaliści nie zlecą histopatologii i nie wpiszą do zielonej karty. System informatyczny w ogóle nie pozwoli jej wystawić choremu.

Zna się tylko jeden, ale konsylium musi być

Kłopot z dotrzymaniem terminów w szpitalach to nie wszystko. Minister zdrowia obiecał też chorym onkologicznym konsylium. Ciało, w skład którego wchodzi radiolog, onkolog czy chirurg, powinno się zebrać zawsze w ciągu dwóch tygodni od przyjęcia chorego do szpitala. Po to, aby pochylić się nad pacjentem, ustalić harmonogram jego leczenia i zadecydować, jakim zabiegom go poddać. Tyle teoria. Praktyka jest inna.

– U nas konsylium może się zebrać najwyżej raz w tygodniu. W wielu przypadkach nie jest to w ogóle możliwe. Robi się je wirtualnie, np. lekarz radiolog wpada na pół godziny i podpisuje 36 kart. Następnego dnia w różnych porach ponaglani telefonami przyjeżdżają inni wymagani lekarze, którzy szybko podpisują karty, aby formalności stało się zadość – opowiada lekarz z Gdańska.

Podaje przykład chorego z chłoniakiem Burkitta, na którego leczeniu nie zna się nikt poza hematologiem w konsylium. Chory jednak i tak musi czekać, aż zbierze się ono raz w tygodniu. Chłoniak Burkitta podwaja tymczasem swoją masę w każdej dobie. Lekarze powinni więc rozpocząć leczenie natychmiast po rozpoznaniu. Ale szpital nie może wówczas rozliczyć pacjenta w pakiecie.

Szpitale, które nie zastosują się do wytycznych, tracą finansowo. Jedna z placówek w woj. pomorskim zgłosiła do rozliczenia 51 kart DiLO. Fundusz zakwestionował jednak 50 z nich i zapłacił tylko za jedną, czyli za leczenie tylko jednego chorego.

Inny przykład to szpital na Śląsku. Oddziałowi chirurgii na 280 przypadków nowotworów zgłoszonych do rozliczenia NFZ zapłacił za cztery.

Minęło dziesięć tygodni funkcjonowania pakietu onkologicznego. W związku z tym w szpitalach powinni pojawić się pierwsi zdiagnozowani pacjenci onkologiczni z zieloną kartą. Minister zdrowia obiecał im, że od momentu podejrzenia nowotworu do czasu rozpoczęcia leczenia nie upłynie więcej niż dziewięć tygodni.

Im dalej w las, tym więcej drzew. Przepisy niekiedy wręcz opóźniają leczenie.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Zdrowie
Choroby zakaźne wracają do Polski. Jakie znaczenie mają dziś szczepienia?
Zdrowie
Peru: Liczba ofiar tropikalnej choroby potroiła się. "Jesteśmy w krytycznej sytuacji"
Zdrowie
W Szwecji dziecko nie kupi kosmetyków przeciwzmarszczkowych
Zdrowie
Nerka genetycznie modyfikowanej świni w ciele człowieka. Udany przeszczep?
Zdrowie
Ptasia grypa zagrozi ludziom? Niepokojące sygnały z Ameryki Południowej
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO