– Należy zrobić wszystko, by zwiększyć liczbę przeszczepów od żywych dawców – zgodzili się uczestnicy debaty „Jak zachęcić Polaków do dzielenia się życiem – żywe dawstwo nerek ratunkiem dla pacjentów, ich bliskich i budżetu".
Daleko w tyle
– Pacjenci, którzy tracą czynność nerek, wymagają tzw. leczenia nerkozastępczego: dializowania lub przeszczepu nerki od dawcy zmarłego albo żywego. Wskazaniem do niego jest nieodwracalna, przewlekła niewydolność nerek, do której prowadzi szereg chorób: najczęściej kłębkowe zapalenia nerek, cukrzyca, będąca drugą co do powszechności przyczyną zgłaszania do przeszczepu, nadciśnienie tętnicze, które uszkadza nerki, cewkowo-śródmiąższowe zapalenie nerek, wielotorbielowatość nerek czy inne schorzenia metaboliczne. Każda z tych przyczyn doprowadza do obniżenia przesączania kłębuszkowego, które u osoby zdrowej wynosi powyżej 90 ml na kilogram powierzchni ciała. Jeśli przesączanie kłębuszkowe obniża się do 15 ml, a u cukrzyków do 20 ml, należy poważnie myśleć o kwalifikacji do leczenia nerkozastępczego – tłumaczył prof. Roman Danielewicz z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Warszawie, prezes Polskiego Towarzystwa Transplantacyjnego.
W Polsce wskaźnik liczby dawców na milion mieszkańców jest jednym z niższych w Europie: – Ale jak na nasze warunki w systemie ochrony zdrowia, oczekiwanie na przeszczep od dawcy zmarłego jest jednym z krótszych w Europie i na świecie. Nie przekracza bowiem 11 miesięcy. Problem długiego wyczekiwania na narząd od dawcy zmarłego próbuje się rozwiązać między innymi przez dawstwo od osób żywych, dotyczące głównie nerek lub fragmentów wątroby, które w naszym kraju stanowi około 5 proc. wszystkich donacji narządów (w 2019 r. 51 nerek i 26 fragmentów wątrób). Nerek od zmarłych dawców przeszczepiono 906. Od stycznia do końca października 2020 r. dane dotyczące zarówno potencjalnych, jak i rzeczywistych dawców pokrywają się z okresem pandemii. Spadały od drugiego tygodnia marca do ostatniego tygodnia maja. Tendencja spadkowa dotyczyła także okresu od połowy września do dziś i jest oczywiście problematyczna zarówno dla pacjentów, jak i chirurgów transplantologów – mówił prof. Artur Kamiński, dyrektor Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji POLTRANSPLANT.
Prof. Piotr Domagała, chirurg transplantolog i twórca strony dawcanerki.org, przyznał, że dawstwo żywe o wiele lepiej funkcjonuje za granicą. – W innych krajach Europy nerki oddawane są dużo częściej. W Turcji czy Holandii wskaźnik dawców wynosi 30 na milion mieszkańców, w Danii ponad 20, a w Wielkiej Brytanii 17. Jeśli chodzi o liczby bezwzględne, jesteśmy więc daleko w tyle. Wielu pacjentów nie chce przyjąć narządu od rodziny, bojąc się powikłań i problemów zdrowotnych. Strach pacjentów wobec tej metody leczenia wynika często z niewiedzy. Pojawia się więc potrzeba edukacji w tym zakresie – zarówno społeczeństwa, jak i personelu medycznego. Cały czas zdarzają się bowiem pracownicy ochrony zdrowia, którzy nie wiedzą o dostępności takiej metody leczenia i nie mają pojęcia, gdzie takiego pacjenta skierować – mówił prof. Domagała.
Zysk dla dawcy
Dr n. o zdrowiu Aleksandra Tomaszek, regionalny koordynator transplantacyjny z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Warszawie, tłumaczyła, że koordynacja i organizacja pobrań i przeszczepień nerek od dawców żywych z reguły zaczyna się w stacji dializ lub poradni nefrologicznej. – Chcemy wykonywać takie przeszczepienia jeszcze przed okresem dializ, co w Polsce udaje się bardzo rzadko. Z reguły pierwsze rozmowy z kwalifikowanymi parami przeprowadzane są przez telefon. Następnie kontaktujemy się z zespołem stacji dializ lub nefrologami, by wspólnie przygotować pacjenta do przeszczepienia. Wiele lat temu stworzyliśmy sieć koordynatorów lokalnych, z którymi współpracujemy od 2011 r. To lekarze, dializoterapeuci lub pielęgniarki dializacyjne. Od jakiegoś czasu mamy koordynatorów lokalnych z ramienia Narodowego Programu Rozwoju Medycyny Transplantacyjnej, z Poltransplantu, co ułatwia nam pracę i organizację. Przede wszystkim musimy się skupić na osobie dawcy: potrzebujemy szeregu specjalistycznych badań, musimy też udowodnić od strony prawnej, medycznej, etycznej i psychologicznej, czy dawstwo nerki nie zaszkodzi funkcjonowaniu pacjenta w przyszłości. Kwalifikacje trwają od kilku do kilkunastu miesięcy. Zdarza się, że potencjalny dawca nerki dowiaduje się o chorobach, o których nie wiedział, i chcąc uratować życie swojemu bliskiemu, ratuje życie sobie – mówiła dr Aleksandra Tomaszek.