W 2014 r. do prokuratur wpłynęło ponad 1 mln spraw. Średnio w co trzeciej już na etapie postępowania przygotowawczego nie może zabraknąć opinii ekspertów. Prokuratura co roku wydaje na nie miliony. W ub.r. na wynagrodzenia biegłych poszło 63 mln zł. Jak podaje Prokuratura Generalna, o 5 mln zł – czyli o 22 proc. – więcej wydano na opinie ekspertów spoza sądowej listy. Czym kierują się prokuratorzy, stawiając właśnie na nich: reputacją, uznaniem, profesjonalizmem i w miarę rozsądną ceną?
Na wagę skazania
– Od dobrej opinii obronionej przed sądem zależy los sprawy – wyjaśnia dr Jacek Gołubiński. Jego zdaniem nic więc dziwnego, że do jej jakości prokuratorzy przywiązują coraz większą wagę.
– Przybywa trudnych spraw gospodarczych, medycznych, do których potrzebujemy specjalistów wysokiej klasy, a takich na listach sądowych często brakuje – dodaje prokurator Mateusz Martyniuk. I wyjaśnia, że gdy prokurator dostaje trudną, wielowątkową, czasem zaś też międzynarodową sprawę gospodarczą (finansową), a na liście ma samych księgowych, musi skorzystać z ekspertów spoza niej. Ci bowiem do takiej ekspertyzy nie wystarczą.
O tym, że to zdecydowanie lepsze wyjście, przekonał się prokurator Przemysław Nowak, który prowadził sprawę ministra Sławomira Nowaka oskarżonego o świadome zatajenie w oświadczeniu majątkowym zegarka wartego ok. 17 tys. zł.
– Do sprawy powołałem eksperta z wyceny ruchomości z listy sądowej – mówi. – Ten zainkasował kilkaset złotych i wydał marnej jakości opinię. Przyjął, że zegarek został skradziony i ma być sprzedany przez pasera. Prokurator poprosił więc za taką samą cenę o opinię dwóch innych ekspertów – rzeczoznawców spoza listy. Obie były rzeczowe i konkretne i to na nich sąd oparł się, ogłaszając wyrok.