Rzeszów to polityczny paradoks. Tym bastionem prawicy, w którym PiS osiąga w większości ogólnopolskich wyborów rekordowe wyniki, nieprzerwanie od 18 lat rządził człowiek o postkomunistycznym rodowodzie. Dlaczego więc w większości prawicowi rzeszowianie zdecydowali się wybrać go na prezydenta aż pięć razy z rzędu? Dlatego, że czego innego oczekują od władz centralnych, a czego innego od władzy samorządowej. W Rzeszowie nikomu nie jest potrzebny warszawski polityk, który będzie mówił o wstawaniu z kolan, zagrożeniu germanizacją mediów i kolejnych rządowych sukcesach. Rzeszowianie chcą polityka oddanego im i miastu, a nie partii politycznej. I w erze Tadeusza Ferenca tak właśnie było.