Jeden z najważniejszych i z pewnością najbardziej niedocenianych wokalistów jazzowych Freddy Cole wystąpi w Warszawie na zakończenie swej polskiej trasy. Wszędzie przyjmowany był entuzjastycznie.

Młodszy brat legendarnego Nata „Kinga” Cole’a nie jest ani jego gorszą kopią, ani nie naśladuje znanych wszystkim interpretacji. Ma swój styl, a głos może nawet ciekawszy, bardziej jazzowy, z charakterystyczną chrypką i poczuciem swingu. Śpiewa z wyjątkową swobodą i dystansem, potrafi zrelaksować publiczność, a każdej balladzie (właśnie one dominują w jego repertuarze) nadaje wyjątkowy charakter.

Za życia Nata pozostawał w jego cieniu. Nie miał też większych ambicji, wystarczyło mu zainteresowanie klubowej publiczności. A przecież jest gruntownie wykształcony, uczył się m.in. w prestiżowej Julliard School of Music. Zawsze bardziej interesował się grą na fortepianie niż śpiewem. Jego mistrzem pozostają: wirtuoz Oscar Peterson i mistrz elegancji John Lewis.

Już pół wieku temu wylansował pierwsze przeboje, m.in. „Whispering Grass” i „The Joke’s On Me”. Od lat występuje z kwartetem, jednak dopiero płyty nagrane w ciągu ostatnich kilkunastu lat na nowo skupiły na nim uwagę krytyków i miłośników jazzowej wokalistyki. A zaczęło się od albumu pod wiele znaczącym tytułem „I’m Not My Brother, I’m Me” (1990, wznowienie 2004).Za album „Merry Go Round” (Telarc) otrzymał nominację do nagrody Grammy. Godna polecenia jest też płyta „This Love of Mine”, na której po mistrzowsku zaśpiewał standardy „The Continental” i „That Old Feeling”. To będzie koncert w świątecznym nastroju.

Sala Kongresowa, PKiN, pl. Defilad 1, 10.12, godz. 20