Publikujemy pożegnanie autorstwa dr Andrzeja Gizy, historyk sztuki, dyrektora Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena, w latach 2005-2017 prezesa Fundacji Copspero, zarządzającej dziedzictwem Jerzego Dudy-Gracza.
Portret Damy. Wspomnienie Wilmy Dudy-Gracz
Ślązaczka. Wierna swoim poglądom, powściągliwa we wszelkich osądach, fundamentalnie odpowiedzialna za każde dane słowo. Erudytka, znawczyni historii kultur antycznych, miłośniczka podróży. Ambasadorka dziedzictwa Jerzego Dudy-Gracza (1941-2004).
Wilma Duda-Gracz, jako jedyna znana mi osoba, postrzegała swoją rolę w związku jako swego rodzaju misję: odpowiedzialność za drugą osobę, którą przyjęła w dniu ślubu. Mąż i córka były jej treścią życia, ale zarazem dumą i wszelką radością. W każdej naszej rozmowie, po śmierci malarza, zawsze padały określenia: Jurek zrobiłby to w ten lub inny sposób; muszę tak postąpić, gdyż Jurek życzyłby sobie właśnie tego. Jej nieliczne prośby kierowane do mnie – a mogę je wyliczyć na palcach jednej ręki – były zawsze apelem w ważnej dla niej sprawie. Czasami wiązały się z udziałem w wydarzeniach artystycznych, w których dostępność była ograniczona. Z niczyich innych ust słowo „dziękuję” nie brzmiało tak autentycznie i prawdziwie, jak z jej. Praworządna, wierna swoim poglądom, pomocna. Kiedy decydowała się na wsparcie jakiejś osoby lub instytucji – a zdążało się to wielokrotnie – robiła to bez rozgłosu, lecz z potrzeby serca. Tak, jak czynił to jej mąż.
Miłośniczka sztuki, melomanka, dumna z faktu mieszkania w Katowicach. Jej miejscem na ziemi był dom, który budowała bez żadnej pomocy i udziału męża. Kiedy został ukończony i urządzony, przeniosła rodzinę pod nowy adres. Gdy dopytywałem dlaczego sama przechodziła przez skompilowane rozmowy z urzędnikami czy budowlańcami odpowiadała krótko, że nie mogła burzyć spokoju i zabierać czasu małżonkowi. Jego obowiązki były zawsze ważniejsze. Tak właśnie postrzegała swoją rolę, usuwając się na drugi plan.
W podobnie oddany sposób wypełniała obowiązki matki i babci. Uczestniczyła we wszystkich ważnych momentach w życiu córki, zamartwiała się każdym jej niepowodzeniem. Oceniała i recenzowała kolejne produkcje artystyczne Agaty zawsze będąc z nich dumną. Publicystyka zwarta w obrazach i treściach spektakli teatralnych córki oraz w malarstwie męża nierozerwalnie wiązały się z jej poglądami na świat. A pryncypiami ich było poczucie odpowiedzialności za człowieka, otoczenie i państwo, w którym się żyje.