O działalności prof. Stelmachowskiego napisano ostatnio wiele. Warte jest podkreślenia, że w istocie rzeczy to właśnie on, jako marszałek Senatu, przywrócił przedwojenną tradycję izby wyższej parlamentu jako opiekuna Polaków żyjących poza granicami kraju. Pamiętna rzymska konferencja Kraj – Emigracja z 1990 r. i następujący wkrótce po niej
I Zjazd Polonii i Polaków z Zagranicy oraz przekazanie na Zamku Królewskim w Warszawie insygniów II Rzeczypospolitej to symboliczne wydarzenia, których współarchitektem był prof. Andrzej Stelmachowski. Dzięki nim przywrócono Polakom w kraju wiedzę o wojennej emigracji i Polakach pozostawionych na Wschodzie – uczyniono nas na powrót jednym narodem.
Po upadku rządu Jana Olszewskiego Profesor odsunął się od wielkiej polityki, poświęcając się swemu dziełu – Stowarzyszeniu Wspólnota Polska, które zawsze traktował jak narzędzie stworzone do służby Polakom z zagranicy, szczególnie tym, nad których głowami politycy przesunęli granice na Zachód.
Gdy na stałe zagościł w siedzibie Stowarzyszenia, przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, nastały inne czasy. Dotąd był zwierzchnikiem dalekim, otoczonym aurą wielkiej polityki. Dopiero teraz mieliśmy okazję poznać go bliżej. W naturalny sposób budził szacunek i potrzebę dystansu. O serdecznościach nie mogło być mowy. Najbardziej przypominał oswojonego lwa. Nieco oswojonego. Dla większości z nas był więc prawdziwym władcą – groźnym, odległym na wyżynach władzy w swym małym państwie, a jednocześnie sprawiedliwym i dającym poczucie bezpieczeństwa. Bezpieczeństwa wobec świata zewnętrznego.
W świecie wewnętrznym nikt nie znał dnia ni godziny. Mówiąc w skrócie – uzyskać uznanie nie było łatwo, ale raz osiągnięte i co ważniejsze, wyrażone przez Profesora, przynosiło długotrwałe owoce i niełatwo było je utracić. Z drugiej strony nietrudno przychodziło wywołać ryk lwa, a niezadowolenie towarzyszyło nieszczęsnemu pechowcowi niczym wypełniona piorunami i gotowa do wyładowania chmura burzowa – długo, czasem nawet bardzo długo. Co ciekawe, ten system miał niezwykłą moc mobilizującą.