Od listopada 2008 r. David Rohde był więziony przez talibów gdzieś w Waziristanie, na północnych rubieżach Pakistanu, gdzie roi się od islamskich bojowników. Wiedziała o tym jego rodzina, amerykańskie władze oraz kierownictwa około 40 redakcji w USA i za granicą. Dla bezpieczeństwa reportera zawarły jednak niepisaną umowę, że nie będą informować opinii publicznej o jego porwaniu.

Dopiero w sobotę „New York Times” poinformował o przejściach Rohde’a i jego szczęśliwym uwolnieniu. Jak podał rzecznik pakistańskich wojsk generał Athar Abbas, udział w ucieczce Amerykanina miała tamtejsza armia. Szczegóły nie są na razie znane. Wiadomo jedynie, że gdy w piątek wieczorem Rohde i jego miejscowy współpracownik Tahir Ludin przeskoczyli przez mur otaczający dom, w którym byli przetrzymywani, czekał na nich wojskowy zwiadowca. W ten sposób dziennikarze trafili szybko do pobliskiej jednostki wojskowej, skąd zostali w sobotę przewiezieni do amerykańskiej bazy lotniczej w afgańskim Bagramie. „Chciałabym podziękować rządom Pakistanu i Afganistanu za pomoc w zorganizowaniu jego bezpiecznego powrotu. Każdego dnia dziennikarze podejmują ryzyko, by relacjonować sytuację w rejonach konfliktów. Odgrywają ważną rolę, za co jestem im wdzięczna” – brzmiało specjalne oświadczenie sekretarz stanu Hillary Clinton.

Jak przyznał redaktor naczelny „NYT” Bill Keller, decyzja o milczeniu w sprawie Rohde’a była dla niego niezwykle trudna. Konsultował ją nie tylko z rodziną porwanego i specjalistami, ale także z innymi redakcjami. „W zasadzie wszyscy byli zgodni co do tego, że nagłośnienie sprawy może zwiększyć zagrożenie” – przyznał w wywiadzie dla „Washington Post”.

41-letni Rohde nie pierwszy raz znalazł się w niewoli. W 1995 r., jako korespondent wojenny „Christian Science Monitor” na Bałkanach, był przetrzymywany przez bośniackich Serbów. Pracował wówczas nad raportem o masowych grobach ofiar czystek etnicznych. „Jeśli nie odezwę się do wtorku, opublikujcie ten artykuł w środę. Gdybym został aresztowany, rozgłos wywołany tą historią sprawi, że Serbowie będą pod większą presją, by mnie wypuścić” – napisał do redakcji. I rzeczywiście: został schwytany, był więziony przez dziesięć dni, a następnie wypuszczony. Otrzymał potem za tę publikację Nagrodę Puli tzera. Ponownie został jej laureatem w tym roku – wraz z redakcyjnymi kolegami i koleżankami pracującymi dla gazety w Afganistanie i Pakistanie. Gazeta obawiała się, że po przyznaniu Rohde’owi drugiego Pulitzera inne redakcje nie powstrzymają się od opublikowania wiadomości o porwaniu. Ale dotrzymały słowa. Wśród redakcji, do których zwracał się Keller, była arabska telewizja al Dżazira.

[i] Piotr Gillert z Waszyngtonu[/i]