– Ależ proszę wpaść. Kiedy pani będzie? – pyta rzeczowo rześki głos w słuchawce. Gdy kilka dni później wchodzę do mieszkania Jankowskich, opada mi szczęka. Ani śladu niedołężnego staruszka. Drzwi otwiera wysoki mężczyzna, wprawdzie wsparty na lasce, ale mimo to wyprężony jak struna. Gdy siadamy za stołem, nalewa domowego koniaku. – Dwa, trzy kieliszki codziennie do obiadu dobrze robią na zdrowie – mówi rosyjski Indiana Jones, w którego żyłach płynie polska krew.
Jabłko od jabłoni pada niedaleko. Jego dziadek – polski student ze szlacheckiej rodziny zesłany przez cara na Syberię za udział w powstaniu styczniowym – został pionierem Dalekiego Wschodu. Na Syberię wraz z innymi więźniami szedł ze Smoleńska piechotą przez półtora roku. Po odbyciu katorgi zarządzał kopalnią złota. Potem kupił i zagospodarował półwysep Sidemi – dziś Półwysep Jankowskiego. Polował na tygrysy, uprawiał żeń-szeń, hodował konie i pracował jako geograf, ornitolog, entomolog oraz archeolog.
Historia jego wnuka Walerego jest nie mniej barwna i niezwykła. Beztroskie dzieciństwo w zbudowanej przez dziadka, Polaka, posiadłości na półwyspie Sidemi przerwane przez ucieczkę przed bolszewikami do Korei, myśliwskie wyprawy w Mandżurii i Chinach, udział w wojnie z Japonią w szeregach Armii Czerwonej, potem gułag – za „kontakty z międzynarodową burżuazją”. Dalej: Magadan, Władywostok i w końcu Włodzimierz, gdzie rodzina Jankowskich osiedliła się na dobre. Z konieczności – ze względu na zdrowie syna Arsenija, który źle znosił dalekowschodni klimat. Ale Walerij Juriewicz na zawsze pozostał człowiekiem ussuryjskiej tajgi.
[srodtytul]Nenuni Czterooki[/srodtytul]
O zesłanym polskim powstańcu Michale Jankowskim na Dalekim Wschodzie krążyły legendy. W zbudowanym przez niego gospodarstwie były m.in.: hodowla jeleni wschodnich (sika), stadnina koni i wielka plantacja żeń-szenia. Jankowski wynalazł metodę hodowli jeleni, która pozwalała uzyskiwać poroże bez zabijania zwierząt. Uzyskał też specjalną, mieszaną rasę konia – świetnie przystosowanego do miejscowych warunków i wykorzystywanego w carskiej armii. A olbrzymia plantacja żeń-szenia nie miała sobie równych ani przedtem, ani nigdy potem.