[b]
Rz: Wybory pokazały, że na Ukrainie wciąż istnieje podział na wschód i zachód, które głosują na zwalczających się nawzajem kandydatów. Czy jest szansa, że ten podział zostanie kiedyś przezwyciężony?[/b]
[b]Serhij Tihipko:[/b] Powinno nas jednoczyć zadanie, jakim jest przekształcenie Ukrainy w kraj zdolny do konkurowania z innymi. Ten, kto będzie sprzyjał rozwojowi demokracji i przeprowadzał reformy, kto będzie przekształcał Ukrainę w kraj o gospodarce rzeczywiście rynkowej, ten zyska poparcie i wschodu, i zachodu kraju.
[b] Pojawiają się jednak obawy, że przyszły prezydent – czy to Wiktor Janukowycz, czy Julia Tymoszenko – może mieć ciągoty dyktatorskie, że do władzy dojdą oligarchowie. Czy pan te obawy podziela?[/b]
Jest możliwe, że otoczenie Janukowycza będzie chciało skupić w swych rękach jak najwięcej władzy. To samo dotyczy otoczenia Tymoszenko. Ale pójście tą drogą byłoby wielką pomyłką. Ukraińcom nie da się odebrać demokracji. Próby wprowadzenia dyktatury napotkają silny opór na zachodzie kraju i w Kijowie, a także pośród środowisk inteligenckich na południu, wschodzie i w centrum. Ta droga prowadziłaby donikąd. Efekt byłby jeden: ludzie znów wyszliby na Majdan Nezałeżnosti (plac w Kijowie, na którym pięć lat temu odbywała się pomarańczowa rewolucja – przyp. red.).