Reklama

Prezydent nie był rusofobem

- Lech Kaczyński chciał odznaczyć „przyjaciół-Moskali” zasłużonych dla procesu pojednania – mówi w rozmowie z "Rz" Adam Rotfeld

Publikacja: 16.04.2010 03:16

Prezydent nie był rusofobem

Foto: Fotorzepa

Rz: Zaskoczyła pana reakcja rosyjskiego społeczeństwa na polską tragedię?

Adam Daniel Rotfeld

: Nie tyle zaskoczyła, co ucieszyła. W Rosji ludzie nie reagują spontanicznie. Społeczeństwo przywykło nie okazywać spontanicznych uczuć, ponieważ mogą one być początkiem kłopotów. Pamiętam, w swoim czasie popularna była książka Ilji Erenburga „Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwanca”. Kłopoty Lejzorka zaczęły się od tego, że bodaj w mieście Homel czytał obwieszczenie nowej władzy radzieckiej. Czytając je, ciężko westchnął. Usłyszała to obywatelka Pukie. Doniosła do Czeka. I od tego zaczęły się kłopoty bohatera tej powieści. Rzadko się zdarza, by pozytywne uczucia wobec Polski i Polaków były ujawniane w takiej skali i z taką mocą. Jak gdyby pękły tamy. Ludzie nie zwracają uwagi na to, jak to będzie postrzegane. Okazują Polsce i Polakom niezwykle dużo serdeczności. Mają poczucie, że to jest wspólna tragedia, wspólny ból.

Rosyjskie władze zareagowały również z wielką empatią. Ale wielu Polaków nie potrafi się wyzbyć podejrzliwości i nawet jeśli o tym głośno nie mówią, to jednak zastanawiają się, ile w tym szczerego współczucia, a ile chłodnej kalkulacji.

Jest prawdą, że proces podejmowania decyzji jest oparty na racjonalnych przesłankach. Byłoby niezrozumiałe, gdyby jakaś władza podejmowała decyzje bezrefleksyjnie, na podstawie emocji. Rosja – rzecz jasna – ma swoją strategię i swoje cele. Warto jednak pamiętać, że zmiana nastawienia rosyjskich władz wobec Polski zaczęła się przed tragedią. Ważnym etapem tej jakościowej zmiany był moment, kiedy premier Putin zaprosił premiera Tuska na wspólne obchody 70. rocznicy Katynia. Premier Rosji wyszedł naprzeciw naszym oczekiwaniom. Wiedział, że dla Polski to bardzo ważna data i spodziewał się zapewne, że ten gest zostanie w Polsce dobrze odebrany. Tak właśnie było.

Reklama
Reklama

To, że zaczął się proces pojednania, w swoim przemówieniu w Katyniu miał podkreślić prezydent Lech Kaczyński.

Cieszę się, że opublikowano tekst tego przemówienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego nie zdążył wygłosić. Prezydent napisał: „Sprawmy, by katyńska rana mogła się wreszcie w pełni zagoić i zabliźnić. Jesteśmy już na tej drodze. Doceniamy działania Rosjan z ostatnich lat”. Kiedy Grupa ds. Trudnych w relacjach polsko-rosyjskich spotkała się po raz pierwszy 12 czerwca 2008 roku to – razem z rosyjskim współprzewodniczącym Anatolijem Torkunowem – zostaliśmy zaproszeni do prezydenta Kaczyńskiego. Prezydent zapewniał Torkunowa, że nie ma w nim rusofobii. Co więcej – ma dużo sympatii i zrozumienia dla Rosjan, ich kultury i cywilizacji. Żywi natomiast obawy związane z polityką Rosji, rosyjskim imperializmem. Kiedy wyszliśmy z tego spotkania, mój rosyjski partner zapytał, co moim zdaniem powinien wyeksponować z tej rozmowy w depeszy do władz. Powiedziałem, że właśnie to, co usłyszał: Polska nie jest antyrosyjska; wiele różnych spraw związanych z kulturą rosyjską Polakom odpowiada. Potrzebne są jednak zmiany w rosyjskiej polityce. I to prezydent zawarł w przemówieniu, które miało być wygłoszone 10 kwietnia. Lech Kaczyński miał powiedzieć: „Tą drogą, która zbliża nasze narody, powinniśmy iść dalej, nie zatrzymując się na niej ani nie cofając”. Mam nadzieję, że w obliczu tego, co się stało, proces poprawy stosunków nie tylko nie zostanie przerwany, ale nabierze przyspieszenia. Prezydent wiedział, że po stronie rosyjskiej mamy ogromnie dużo życzliwych „przyjaciół-Moskali” – wybitnych uczonych, pisarzy, intelektualistów. Wielu z nich chciał udekorować najwyższymi odznaczeniami. Nie zdołał tego zrobić. Myślę, że jego następca nie zapomni o tym, że ci ludzie zasługują na naszą wdzięczność i wyróżnienie.

Mówi pan Rosjanom, że do pojednania Polsce jest potrzebne pełne wyjaśnienie sprawy Katynia. Po tej tragedii jest na to szansa?

7 kwietnia, podczas spotkania przewodniczących Grupy ds. Trudnych z premierami Polski i Rosji, w pewnym momencie – na zakończenie – premier Putin powiedział, że musimy iść drogą prawdy, bo prawda oczyszcza. A premier Tusk dodał: nie tylko oczyszcza, ale też rozświetla. To się spodobało Putinowi. Powrócił do tej frazy na konferencji prasowej. Putin mówił też, że zbrodni w Katyniu dokonała NKWD na polecenie najwyższych władz. Powiedział, że to jest prawda i właściwie nie ma już istotnych dokumentów, które by mogły wnieść coś nowego. Jeżeli jakieś dokumenty nie są ujawniane – dodał – to tylko ze względów humanitarnych. Uważam, że teraz jest moment i sposobność, by ujawnić wszystko. Domagają się tego również Rosjanie.

Ten argument rosyjskich władz, że nie chcą ujawniać dokumentów, aby nie skazać na ostracyzm potomków zbrodniarzy, jest pana zdaniem wiarygodny?

Myślę, że w pewnej mierze – tak. Oprawcy mieli rodziny, dzieci. Te dzieci porobiły kariery i są swoistą grupą nacisku w Rosji. Usłyszałem: „Oni nie chcą żyć przez pokolenia z piętnem Kaina”. W trakcie rozmowy powiedziałem premierowi Rosji, że jego wystąpienie w Katyniu było nie tylko ważne, ale też odważne. Odważne, bo mówienie w sposób całkowicie otwarty o tamtej zbrodni napotyka w Rosji opór. Przykład: nasza Grupa ds. Trudnych w istocie wyczerpała możliwości dalszego działania na rzecz ujawnienia prawdy o zbrodni katyńskiej. Przed rokiem, w czerwcu 2009 roku, wspólnie z rosyjskim współprzewodniczącym napisaliśmy list do rządów obu państw z postulatem, by podjęły decyzję o powołaniu instytucjonalnych form stałego dialogu. By nie było oczekiwań – od wizyty do wizyty – że tym razem coś się wyjaśni. Rosyjski premier zapytał, jakie są przeszkody. Odpowiedziałem, że mimo zapowiedzi sprawa utknęła w martwym punkcie. 1 września na Westerplatte premierzy uznali, że nic nie stoi na przeszkodzie. Podjęliśmy w Polsce kroki w tym kierunku, przedstawiliśmy projekt. Jednak nie było żadnego odzewu na nasze propozycje. Putin uznał, że sprawa wymaga załatwienia. Zaczęła się dyskusja o charakterze organizacyjnym. Podjęto decyzje, że będziemy działać poprzez ministerstwa kultury, aby rozwiązanie dotyczące Katynia odpolitycznić.

Reklama
Reklama

Czyli nawet jeśli decyzja o poprawie stosunków z Polską zapada na najwyższym szczeblu, to nie oznacza, że będzie realizowana?

Często opór ma charakter biurokratyczny. Blokuje to wiele zmian. W Polsce jest powszechne przekonanie, że obecna Rosja to pod inną nazwą dawny – choć mniejszy – Związek Radziecki. Kontynuacja tego, co było. Ale to tylko w części interpretacja prawdziwa. Rosja jest sukcesorem dawnego mocarstwa komunistycznego, ale też sukcesorem carskiej Rosji. Rosja jest ciągłością, kontynuacją, ale też czymś zupełnie nowym. Każde pokolenie kształtuje państwo według własnych wyobrażeń, ale niesie ze sobą też bagaż historii. Przypomnę przypowieść biblijną o Mojżeszu, który wyprowadził swój naród z egipskiej niewoli. Do Ziemi Obiecanej zmierzał przez pustynię. Pan Bóg pozwolił Mojżeszowi zobaczyć Ziemię Obiecaną, ale ten nie mógł już do niej wejść. Przez czterdzieści lat ten lud krążył po pustyni, by mógł się z niego ukształtować suwerenny naród, który był w stanie wziąć odpowiedzialność za swoje losy. Jest to prawda uniwersalna. Dotyczy wszystkich zniewolonych społeczeństw. Stalin i jego otoczenie byli „czerwonymi faraonami”. Dziś rosyjskie społeczeństwo poszukuje swojej nowej drogi. Dopiero nowe pokolenia są w stanie budować nową Rosję. Mam wrażenie, że zarówno prezydent Miedwiediew, jak i premier Putin do większości najważniejszych wystąpień używają Internetu, którym starsi ludzie się nie posługują. W ten sposób przywódcy Rosji zwracają się – ponad głowami biurokracji – do nowego pokolenia. Wierzę, że w pewnym momencie to ono ukształtuje nową Rosję, w pełni gotową do pojednania z Polską.

Jeśli rosyjskie władze nie chciały prawdy o Katyniu nagłaśniać, bo społeczeństwo jej nie znało i przeżyłoby wstrząs, to teraz chyba jest szansa, że się to zmieni.

To jest unikalna szansa. Do tej pory władze nie robiły tego ze względu na brak przyzwolenia społecznego. Uważały, że nie ma co się grzebać w przeszłości. Mówił mi to w swoim czasie szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow. „Nie powinniśmy tych szaf ze szkieletami otwierać. Jeśli wypadną, to nas przysypią i nie będziemy w stanie myśleć o przyszłości” – przekonywał. Jednak dzięki dwóm emisjom filmu Katyń, najpierw w niszowym kanale Kultura dla elit, a potem w programie, w którym film mogłoby obejrzeć nawet 100 milionów Rosjan, ta świadomość może się radykalnie zmienić. Może w tym też pomóc emisja filmu „Popiół i diament”, który pokazuje Rosjanom nieznaną im prawdę o Polsce oraz to, jakie dramaty nasze społeczeństwo ma za sobą. W filmie „Katyń”, jak pamiętamy, ważne jest to, że jeden z głównych bohaterów, rosyjski oficer, jest postacią pozytywną, z nienawiścią patrzy na NKWD, bo sam padł ofiarą represji. Rosjanie zobaczyli, że Polacy wiedzą o tym, że również oni byli ofiarami zbrodniczego systemu. W społeczeństwie polskim nie do końca jest świadomość tego, że żaden naród nie wycierpiał tyle od stalinowskiego reżimu co Rosjanie. W stosunkach z Polską dominuje teraz uczucie, które Rosjanie nazywają sostradanije. To więcej niż współczucie. To przeżywanie wspólnej tragedii. Dla rosyjskiej władzy jest to szansa, by nie mieć żadnych zahamowań w ujawnianiu prawdy. W ten sposób jeden z najboleśniejszych rozdziałów w trudnej historii stosunków polsko-rosyjskich może zostać zamknięty.

Jakie są te interesy Rosji, o których pan mówił na początku, i czy poprawa stosunków z Polską, czy pojednanie się w nich mieści?

Strategię Rosji determinują jej interesy, których celem głównym jest to, by przywrócić Rosji pozycję równorzędnego partnera w stosunkach z USA i w relacjach z Europą jako całością. Rosja coraz bardziej postrzega Unię jako nowego aktora na scenie międzynarodowej. Pojawiła się tam koncepcja, aby koncert mocarstw z XIX wieku uznać za wzór, który był sprawdzony w praktyce, i według nich stanowi optymalny model dla nowej architektury bezpieczeństwa Europy. Wielu aktorów, czyli państw Europy XIX wieku, już nie ma, ale minister Ławrow niejednokrotnie w swoich koncepcyjnych wystąpieniach określających strategię polityki zagranicznej mówił, że jest to przykład do naśladowania. „Koncert mocarstw na XXI wiek” powinien obejmować – jego zdaniem – Stany Zjednoczone, Europę i Rosję. Rosja dostrzega, że Polska w Europie odgrywa dziś dużo większą rolę, niż ktokolwiek przewidywał. Tragedia w Smoleńsku sprawiła, że o Polsce na całym świecie pisze się bardzo życzliwie.

Reklama
Reklama

Budzimy spontaniczną reakcję nie tylko ze względu na tragedię, ale również dlatego, że jesteśmy przykładem kraju, który z sukcesem przeszedł transformację i którego demokratyczne instytucje sprawdziły się w chwili próby. Kiedy to czytam, nachodzi mnie refleksja: jaka szkoda, że ci ludzie, którzy zginęli, tego już nie widzieli i nie słyszeli. W świetle tego, co się zdarzyło, Polska ukazywana jest dziś w blasku i w glorii. Tak więc Rosji zależy na porozumieniu z Polską. Odkrywając prawdę o Katyniu i dążąc do zbliżenia z Polską, rosyjskie władze chcą jednak uniknąć nowych podziałów we własnym społeczeństwie. Chcą, aby to był naturalny proces. I tu wielką rolę może odegrać Rosyjska Cerkiew prawosławna. Trudno się było przebić z tym przesłaniem do poprzedniego patriarchy Aleksego II. Natomiast nowy patriarcha Cyryl odnosi się do idei pojednania z Polską z dużym zrozumieniem. Z różnych względów. Po pierwsze, wiedział więcej niż inni o Katyniu, ponieważ był metropolitą smoleńskim. Po drugie, jest otwarty na świat. Dąży do zmian w Cerkwi. Wielką rolę ma też do odegrania nasz Kościół. Kiedy Grupa ds. Trudnych spotkała się rok temu z kardynałem Dziwiszem w Krakowie, przypomniał nam, że niespełnionym marzeniem Jana Pawła II była pielgrzymka do Rosji. Pojednanie Polski z Rosją jest testamentem papieża, który ten proces podjął i który nie zdołał urzeczywistnić swoich planów zbliżenia z prawosławiem.

Proces pojednania z Rosją musi przebiegać inaczej niż między Niemcami a Francją czy Niemcami a Polską. Istotna różnica polega na tym, że w Niemczech po II wojnie światowej w wyniku mądrej polityki edukacyjnej narzuconej przez okupantów uświadomiono społeczeństwu niemiecką winę. W Rosji natomiast nie możemy oczekiwać, że Rosjanie uznają swoją winę. Rosjanie byli pierwszą ofiarą sowieckiego totalitaryzmu. Pojednanie między dwoma wielkimi narodami, które mają poczucie, że były ofiarami tego samego systemu, jest znacznie trudniejsze niż między sprawcą a ofiarą. Trzeba zatem do tego celu iść innymi drogami. Myślę, że ta straszna katastrofa może być takim momentem przełomowym w tworzeniu nowego typu stosunków miedzy Polakami a Rosjanami.

W czasie spotkania w Katyniu widział pan jeszcze inne sygnały, że władze Rosji rzeczywiście zmieniają podejście do Polski?

W czasie rozmów w Katyniu premier Putin zadał sam sobie pytanie, dlaczego w Katyniu zamordowano polskich oficerów. Przecież kilka miesięcy później mogliby walczyć u boku Rosjan z Niemcami. Dlaczego ich stracono, kiedy innych – z punktu widzenia radzieckiej władzy otwartych wrogów – zsyłano na Sybir, a czasami w ogóle nie ponosili żadnych konsekwencji. Putin powiedział, że dopiero niedawno dowiedział się, że Stalin był jednym z dowódców kampanii w wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 roku. Nie jest wykluczone – spekulował Putin – że Stalin był motywowany chęcią zemsty. W tym momencie pomyślałem, że przemówienie Lecha Kaczyńskiego w czasie uroczystości na Westerplatte nie poszło na marne. Prezydent w pewnym fragmencie wyraził pogląd, że zbrodnia katyńska była zemstą za klęskę, którą Rosjanie ponieśli w 1920 roku. Nie do końca się z taką interpretacją zgadzam. Powodów mogło być wiele. Ale bolszewicy pod dowództwem Trockiego i Stalina, Budionnego i Tuchaczewskiego dążyli raczej do tego, by rewolucja rozlała się na całą Europę. Chcieli maszerować przez Polskę do Niemiec. Gdyby to się powiodło – droga do reszty Europy stałaby otworem. Putin powiedział w Smoleńsku jeszcze coś istotnego: „Rozumiem Polaków. Walczyli o niepodległość. Natomiast Rosja dążyła do przywrócenia granic dawnego imperium – terytorium, które utraciła po I wojnie światowej”. Innymi słowy, nasza walka była sprawiedliwa, a wojska bolszewickie były zaborcze. Ta krótka wypowiedź godna jest głębszej refleksji. Jesteśmy świadkami powolnej, ale istotnej zmiany mentalności naszych wschodnich sąsiadów. To może dobrze rokować na przyszłość.

Prof. Adam Daniel Rotfeld jest współprzewodniczącym Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Materiał Promocyjny
Nadciąga wielka zmiana dla branży tekstylnej. Dla rynku to też szansa
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama