Strażacy podejrzewają, że to od fajerwerków około godziny 1:40 zaczął palić się dach czteropiętrowego budynku. Płomienie błyskawicznie strawiły pokrytą papą i opartą na drewnianym stropie konstrukcję.
- Obudziło mnie gryzienie w gardle - mówi Jacek Barszczewski, lokator mieszkania na czwartym piętrze. - Włączyłem światło, w mieszkaniu było pełno dymu. Obudziłem żonę i dziecko, szybko się ubraliśmy i uciekliśmy. Płonęło całe poddasze, płomienie sięgały do bursy policyjnej po drugiej stronie ulicy.
Z bursy pożar obserwował Marcin Skowron: - Jakiś mężczyzna krzyczał na ulicy "Dach się pali, dzwońcie po straż!". Ogień szybko przemieszczał się ze środkowej części ku prawej stronie budynku. Dym był wszędzie, przez okno prawie nic nie było widać. To wyglądało tak, jakby ktoś rozpalił ognisko na dachu. Po 15 minutach nie było już co gasić - dodaje.
Pierwsi strażacy przyjechali na Sierpową o godz. 1:51, dziewięć minut od alarmu. W sumie pożar gasiło 53 strażaków z czterech szczecińskich jednostek, a do akcji użyto 17 wozów, w tym jednej cysterny. Strażacy ewakuowali około 100 osób.
- Żaden z lokatorów nie ucierpiał w pożarze - powiedział "Rz" brygadier Kazimierz Lesisz, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej. - To jest tylko przypuszczenie, ale ogień mógł zostać zaprószony przez fajerwerki. Niedawno mieliśmy podobny przypadek, gdy dach Akademii Morskiej zajął się od racy - dodał.