Egipt: napięcie rośnie

Nowy premier zapowiedział śledztwo w sprawie krwawych zamieszek na placu Tahrir. Opozycja jest przekonana, że doszło do prowokacji

Publikacja: 03.02.2011 20:09

Egipt: napięcie rośnie

Foto: AFP

[i]Korespondencja z Kairu [/i]

Dziś po zapadnięciu zmroku trwała bitwa o plac Tahrir w centrum Kairu. Nad znaczną częścią placu panowali przeciwnicy Mubaraka, do starć dochodziło też przy moście prowadzącym na wyspę Zamalek, gdzie jest wiele ambasad i domów bogatych Egipcjan. Walka toczyła się nie tylko na kamienie. Słyszałem wiele strzałów i widziałem słup ognia. Armia, nadal wstrzymująca się od używania siły, wycofała się z samego placu, ale utworzyła kilka pierścieni wokół niego. Na bulwarach nad Nilem i w bocznych ulicach naliczyłem kilkadziesiąt czołgów i transporterów opancerzonych.

Przedzierając się w kierunku placu, pokonywałem nie tylko posterunki żołnierzy, ale i trudnych do zidentyfikowania cywilów. Kilku z nich zaczęło mnie szarpać i popychać, gdy dowiedzieli się, że jestem dziennikarzem. Jeden wyciągnął pistolet zza pasa. Trudno się było z nimi dogadać, trudno było też stwierdzić, o co im chodziło. Słyszałem wcześniej o napadach, zatrzymaniach i pobiciach zagranicznych dziennikarzy w pobliżu placu Tahrir. Ale nie wiem, czy i mnie coś groziło.

Wyrwałem się moim prześladowcom. Na pomoc wyruszył oficer armii. – Egipt pewnie nie jest teraz taki, jak by go chcieli widzieć obcokrajowcy – mówił, przepraszając, kapitan Ahmed Saad. Towarzyszył mi aż do betonowych kloców blokujących bulwar nad Nilem.

Miał tam czekać na mnie taksówkarz. Ale nie czekał. Od dwóch godzin trwała godzina policyjna i przy betonowych blokach kłębił się tłum ludzi, którzy próbowali się dostać jakimś transportem do domu. Nerwowość i agresja udzielała się wszystkim. Wywalczyłem miejsce w mikrobusie, który był potem co chwilę zatrzymywany przez wyjątkowo nerwowych samozwańczych obrońców osiedli czy dawno nieczynnych sklepów. Kłęby czarnego dymu unosiły się z ograbionego już wcześniej doszczętnie i palonego luksusowego centrum handlowego Arkadia. Krążą plotki, że jest atakowane, dlatego że należy do rodziny Mubaraka.

Późnym wieczorem doszło do strzelaniny pod moim hotelem, położonym trzy kilometry od placu Tahrir. Słychać było krzyki i odgłos helikopterów. Dyrekcja hotelu zarządziła całkowite zaciemnienie.

[b]Obce siły[/b]

Do kontrofensywy politycznej ruszyli dziś najbliżsi współpracownicy prezydenta Hosniego Mubaraka. W telewizji pojawili się i nowy wiceprezydent Omar Sulejman, i nowy premier Ahmed Szafik. Obaj mówili o krwawych zamieszkach w środę, konieczności przeprowadzenia śledztwa w tej sprawie i ukarania winnych. W ich wypowiedziach mieszały się zapowiedź dialogu z przeciwnikami i groźby pod adresem rzekomych spiskowców.

– Krwawe starcia na placu Tahrir wywołali powiązani z zagranicą spiskowcy – powiedział Omar Sulejman.

– To smutne, to fatalny błąd. Coś zupełnie nowego dla Egiptu, niezgodnego z tradycją – mówił kilka godzin wcześniej o środowych wydarzeniach premier Ahmed Szafik. Jego rzecznik dał wyraźnie do zrozumienia, że to nie władze stoją za krwawymi zamieszkami.

Co zapowiada eskalację konfliktu. Opozycja jest bowiem przekonana, że na placu Tahrir doszło do prowokacji służb bezpieczeństwa i rządzącej Partii Narodowo-Demokratycznej. W wielkiej środowej bitwie między zwolennikami i przeciwnikami Mubaraka zginęło osiem osób, a ponad 900 zostało rannych – podało Ministerstwo Zdrowia.

– Politycy partii Mubaraka opłacili zbirów, którzy zaczęli rzucać kamieniami w pokojową manifestację. Dołożyli się do tego ubrani po cywilnemu agenci bezpieki – mówi „Rz” Chaled Omar, publicysta dziennika „Almasry al Jum”, największej opozycyjnej gazety w Egipcie. Zdaniem tej gazety w wielotysięcznej demonstracji zwolenników Mubaraka wzięło też udział wiele osób zastraszonych przez władzę lub przekupionych. Płacono im po 50 funtów egipskich (ok. 25 zł) albo dawano kurczaka.

Chaled Omar uważa, że wystąpienie Sulejmana nie zmieni nastawienia opozycji, która nadal domaga się natychmiastowego ustąpienia Mubaraka. – A to wskazywanie na obcych spiskowców to sugerowanie, że głównym graczem w protestach jest Iran czy Hezbollah. Protestujący to w większości zwykli Egipcjanie, zazwyczaj dobrze wykształceni i nieźle sytuowani. Byłem wiele razy na placu Tahrir i to widziałem – dodał.

Wiceprezydent Sulejman zaapelował o danie czasu na przygotowanie reform i stwierdził, że jest gotów do rozmów z całą opozycją, włącznie z budzącymi obawy na Zachodzie i wciąż nielegalnymi Braćmi Muzułmanami. – Na razie się temu opiera, ale leży to w jego interesie – stwierdził.

[b]Szturm na Heliopolis?[/b]

Chaled Omar przyznaje, że Mubarakowi udało się podzielić jego przeciwników; spora część przyjęła za dobrą monetę jego wtorkową zapowiedź, że dokończy szóstą kadencję i nie będzie kandydował we wrześniowych wyborach. Dzisiaj okazało się także, że swojej kandydatury nie wystawi i jego syn, Gamal, który, jak się wydawało, był szykowany na następcę.

– Mubarak poświęcił swoją osobę, ale jego otoczenie nie zamierza się poddawać. Chce wytworzyć atmosferę strachu. Z drugiej strony jest wystarczająco wielu ludzi, którzy chcą natychmiastowych zmian. Napięcie jest wielkie. Dlatego coś decydującego musi się wydarzyć w najbliższych godzinach – mówi publicysta „Almasry al Jum”. Na dodatek zmieniło się podejście Zachodu, który coraz bardziej zdecydowanie domaga się szybkich zmian.

Zdaniem Chaleda Omara teraz są tylko dwie możliwości. Albo ucieczka Mubaraka z kraju, albo rozprawienie się z rewolucjonistami. – Tłum może ruszyć na pałac prezydencki w Heliopolis po piątkowych modłach w meczecie. I nie wiadomo, co się wtedy stanie – dodaje.

Redakcja dziennika „Almasry al Jum”, który w związku z antyrządowymi zamieszkami sprzedaje ponad 400 tysięcy egzemplarzy, czyli o jedną trzecią więcej niż normalnie, mieści się na jednym piętrze skromnej kamienicy w niezbyt bogatej dzielnicy. Natomiast siedziby gazet rządowych to kilkunastopiętrowe gmachy w centrum stolicy. W nich też panowała bardzo gorąca atmosfera. Byłem umówiony na spotkanie z komentatorem jednego z czołowych dzienników rządowych. Ale ukrył się przede mną na szczycie wysokiego gmachu. Nie chciał rozmawiać. Pracownicy recepcji, kilkunastu mężczyzn, przeganiali mnie kilkakrotnie sprzed budynku.

[i]Korespondencja z Kairu [/i]

Dziś po zapadnięciu zmroku trwała bitwa o plac Tahrir w centrum Kairu. Nad znaczną częścią placu panowali przeciwnicy Mubaraka, do starć dochodziło też przy moście prowadzącym na wyspę Zamalek, gdzie jest wiele ambasad i domów bogatych Egipcjan. Walka toczyła się nie tylko na kamienie. Słyszałem wiele strzałów i widziałem słup ognia. Armia, nadal wstrzymująca się od używania siły, wycofała się z samego placu, ale utworzyła kilka pierścieni wokół niego. Na bulwarach nad Nilem i w bocznych ulicach naliczyłem kilkadziesiąt czołgów i transporterów opancerzonych.

Pozostało 89% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!