Japońscy bohaterowie

50 ludzi, narażając życie, wciąż pracuje w uszkodzonej elektrowni

Publikacja: 20.03.2011 20:39

Japońscy bohaterowie

Foto: AFP

Korespondencja z Tokio

Nad elektrownią Fukushima unoszą się gęste kłęby pary, kiedy strażacy i japońskie siły samoobrony polewają rozgrzane reaktory hektolitrami wody, próbując schłodzić paliwo nuklearne. W centrum kontrolnym elektrowni nieustannie pracuje kilkadziesiąt osób, które muszą monitorować ciśnienie w reaktorach, poziom wody, temperaturę i reagować na każdą niekorzystną zmianę.

Każdy pracownik ubrany jest w maskę, gogle i biały kombinezon, który na rękawach i nogawkach szczelnie oklejono taśmą, aby zminimalizować ryzyko wniknięcia radioaktywnych substancji. Wszyscy mają dozymetry, które pokazują przyjętą dawkę promieniowania. Przy 80 procentach dozwolonego poziomu uruchamia się alarm.

– Świat nie zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje się w środku – powiedział japońskim dziennikarzom jeden z ewakuowanych z elektrowni pracowników. Nie podaje imienia, bo nie wolno im rozmawiać z mediami.

Poza kontrolą

Elektrownia przetrwała w zeszły piątek największe w historii Japonii trzęsienie ziemi o sile 9 stopni w skali Richtera, ale tsunami uszkodziło system chłodzenia reaktorów. W efekcie zachodzące w nich reakcje wymknęły się spod kontroli, a przed Japonią stanęło widmo nuklearnej katastrofy. W promieniu 20 kilometrów ewakuowano ludność, a mieszkańcy dalszych okolic mają nie wychodzić z domów.

W zeszły wtorek wydawało się, że sytuacja jest beznadziejna. Po eksplozjach, które zniszczyły zewnętrzną obudowę trzech reaktorów, z elektrowni wycofano 750 pracowników.

– Nie chciałem wychodzić, dopóki nie opanujemy sytuacji na tyle, by ludzie mogli wrócić do domów – mówi dziennikarzom ewakuowany pracownik. – Bałem się, że cię już nigdy nie zobaczę, ale jednocześnie jest mi przykro, że mnie wycofali i musiałem zostawić kolegów – mówił żonie inny pracownik.

Zarządzająca elektrownią firma TEPCO chciała wycofać wszystkich ludzi i oddać prowadzenie akcji ratunkowej w ręce wojska. Nie zgodził się na to premier Naoto Kan. Na miejscu zostało 50 osób, głównie ochotników. Zespoły zmieniają się co kilkanaście godzin. Zagraniczne media już nazwały bezimiennych bohaterów „Pięćdziesiątką z Fukushimy".

Ale przez Japończyków, zwłaszcza starszych, ich heroiczna postawa jest postrzegana jako coś naturalnego. W kraju przez stulecia obowiązywała tradycja Yamato-damashii, typowo japońskiej wytrwałości, honoru i odpowiedzialności za innych. Socjologowie ubolewali, że młode pokolenie coraz rzadziej hołduje tym wartościom. Teraz młodzi Japończycy dostali lekcję pokazową.

„Mój tata się zgłosił, chociaż zostało mu pół roku do emerytury. Powiedział, że od tego, czym zakończy się ta awaria, zależą losy energetyki nuklearnej. Poszedł tam z poczuciem misji" – napisała na Twitterze Norie Igarashi. Jej ojciec poszedł ratować Fukushimę, chociaż na co dzień pracuje w innej elektrowni.

Na miejscu są już także pracownicy z firm Hitachi i Toshiba, które zbudowały reaktory. Są też żołnierze z japońskich sił samoobrony i strażacy, którzy polewają reaktory wodą. W weekend trzech strażaków na konferencji prasowej opowiadało, w jak ciężkich warunkach działają. Pracę utrudniają m.in. rozrzucone dookoła szczątki reaktorów. W efekcie strażacy przebywają kilkadziesiąt metrów od reaktorów, narażając się na groźną dawkę promieniowania.

Koszmar rodzin

Rodziny osób, które biorą udział w akcji ratunkowej, przeżywają koszmar. – Chciałbym przeprosić moją rodzinę – powiedział podczas konferencji strażak Toyohiko Omioka. W jego oczach pojawiły się łzy.

Co najmniej sześciu pracowników osiągnęło już maksymalną dawkę promieniowania. Z pomocą przyszli im eksperci, którzy mają doświadczenie w leczeniu tzw. Hibakusha – ocalałych po atakach atomowych w 1945 roku. – Możemy podać leki neutralizujące promieniowanie i leczyć symptomy. Ale nawet u osoby wyleczonej wzrasta w przyszłości ryzyko zachorowań na różne choroby, zwłaszcza nowotwory – tłumaczy mi Ainur Akilzhanowa, hematolog z Kazachstanu, która pracuje w Nagasaki. Jej zdaniem pracownicy otrzymują dawki promieniowania, które są dozwolone i nie będą mieć negatywnego wpływu na ich zdrowie. Na wszelki wypadek pomoc zaoferowała też Unia Europejska, która jest gotowa w każdej chwili przyjąć napromieniowanych do kilkuset ośrodków przeszczepu szpiku kostnego.

W niedzielę w elektrowni odnotowano pierwszy sukces. Udało się podłączyć zasilanie do jednego z reaktorów. Dziś ma być podjęta próba włączenia pomp, oświetlenia i uruchomienia urządzeń monitorujących promieniowanie.

Awaria elektrowni, braki w dostawach prądu i zagrożenie skażeniem utrudniają prowadzenie akcji na setkach kilometrów wybrzeża doszczętnie zniszczonego przez tsunami. Wczoraj udało się ratownikom znaleźć pod gruzami żywych 16-letniego chłopca i 80-letnią kobietę. Ale oprócz powodu do radości skłania to Japończyków do smutnej refleksji, że wiele osób, które mogły przeżyć kataklizm pod gruzami, zmarło, nie doczekawszy się na ratunek. Liczba ofiar kataklizmu może przekroczyć 20 tysięcy.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!