Ma pan wątpliwości co do tej rządowej zmiany?
Zawsze wsłuchiwałem się uważnie w opinie prof. Leszka Balcerowicza.
Ale głosował pan za reformą?
Dopóki trwała dyskusja w partii, popierałem rozwiązania proponowane przez ministra Michała Boniego. Zwyciężyła inna koncepcja, wprowadzono dyscyplinę partyjną i się jej podporządkowałem. Bo w sprawach dotyczących finansów publicznych, w przeciwieństwie do kwestii światopoglądowych, uznaję prawo partii do zarządzania dyscypliny.
Gdyby jej nie było, nie poparłby pan tego projektu?
Nie wiem, co bym zrobił.
Za krytykowanie PO zbiera pan baty. Dostanie pan miejsce na liście do Sejmu?
Żadnych negocjacji na ten temat nie prowadzę. A krytykę przyjmuję ze spokojem, wiem, że za niezależność trzeba płacić.
O wyborczy wynik Platformy też jest pan spokojny?
Nie wpadam w panikę z powodu sondaży. Zresztą jak na trzy lata rządzenia w warunków głębokiego światowego kryzysu uważam je za świetne. Ale do ostatniego dnia kampanii trzeba ciężko pracować, by wyjść z tego wyścigu zwycięsko. Prawdziwym zwycięstwem będzie wynik na tyle dobry, by móc odtworzyć koalicję z PSL. Koalicja z trzecim partnerem, zwłaszcza z SLD, prawdopodobnie doprowadziłaby do powstania rządu rozchwianego, który nie byłby w stanie skutecznie kierować państwem, a to skończyłoby się przedterminowymi wyborami.
Mimo wygranej PO może powstać rząd SLD, PiS i PSL?
Bardziej prawdopodobny jest wariant rządu eksperckiego. Zasygnalizował to w wywiadzie dla "Newsweeka" Jarosław Kaczyński. Liczę się ze scenariuszem: wszyscy przeciw PO i rząd z bezpartyjnym ekspertem na czele, np. prof. Michałem Kleiberem. Ale na razie klucz do zwycięstwa jest w rękach PO. Jeśli zachowamy jedność i będziemy przez najbliższe pół roku dobrze rządzić, nikt nie wydrze nam zwycięstwa.