"Rz": Równo 25 lat temu, 14 listopada 1987 roku, powstał Ruch Polityki Realnej. Późniejsza Unia, czyli UPR, była bezpośrednią kontynuacją tego stowarzyszenia?
Janusz Korwin-Mikke:
Ruch zarejestrowaliśmy tylko po to, by wystartować wtedy w wyborach samorządowych. UPR, choć w PRL niezarejestrowana z oczywistych przyczyn, istniała już wcześniej. Stefan Kisielewski, założyciel UPR, nie wszedł jednak w skład stowarzyszenia, bo nie chciał się rejestrować u komunistów. Pamiętam, że na spotkaniu powołującym Ruch pojawił się za to Ryszard Czarnecki, obecny europoseł PiS, ale nie wiem, po co tam przyszedł. Chyba chciał ukraść nam zainteresowanie dziennikarzy, szczególnie zagranicznych.
Z list UPR z początku startowało wielu polityków, których dziś raczej z tą partią się nie kojarzy...
Oni nie zmienili poglądów, jednak dziś wychodzą z założenia, że jak lud chce być oszukiwany, to należy go po prostu oszukiwać. Roman Giertych na przykład dwa razy startował z naszych list do Sejmu, a jego ojciec do Senatu. Nawet jak ktoś z nich nie popierał wszystkich naszych postulatów, to jeśli chciał być w partii prawicowej, musiał być w UPR, bo była ona jedyną partią prawicową w Polsce.