Szef Ministerstwa Rolnictwa nie przetrwa najbliższej rekonstrukcji rządu. Władze PSL już co najmniej dwa tygodnie temu zdecydowały, że urzędujący od zaledwie 10 miesięcy Stanisław Kalemba miałby odejść z rządu. Tę informację potwierdziliśmy w trzech niezależnych źródłach.
Ministrowi nie pomaga zamieszanie z pieniędzmi z Unii Europejskiej. Niespełna miesiąc temu okazało się, że Bruksela zażąda od Polski zwrotu 79,9 mln euro z funduszy na rozwój obszarów wiejskich. To, zdaniem Komisji Europejskiej, konsekwencja niewystarczających kontroli wniosków o unijne wsparcie w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. Minister niefrasobliwie informował opinię publiczną, jakie są faktyczne zagrożenia i jak wygląda ta sprawa.
Ale chodzi też o coś więcej, a nie tylko o merytoryczne zarzuty wobec Kalemby. Po pierwsze, uchodzi on za człowieka Pawlaka. Po jesiennym kongresie w PSL, na którym były już wicepremier został odsunięty od władzy, a przy pomocy poprzedniego ministra rolnictwa Marka Sawickiego przejął ją Janusz Piechociński, ludzie Pawlaka są odsuwani. Ministerialne stanowisko stracił m.in. wiceminister gospodarki Mieczysław Kasprzak. Za energetykę w resorcie gospodarki odpowiada teraz, co nie podoba się wielu osobom w PSL, polityk PO Tomasz Tomczykiewicz. Podobnie było z Ewą Kierzkowską, którą premier Donald Tusk w lutym odwołał ze stanowiska sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Na eksponowanym stanowisku pozostaje wciąż Stanisław Kalemba.
Po drugie, z naszych informacji wynika, że Piechociński z Sawickim mają naciskać na niego w sprawie obsadzania stanowisk, które są w gestii resortu. A tych jest bardzo dużo – podlega mu m.in. Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego czy Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Kalemba ma się temu opierać, przekonując, że nie potrzeba rewolucji.
Władze PSL chciałyby go zastąpić właśnie Markiem Sawickim, który odszedł z resortu po ujawnieniu przez „Puls Biznesu" tzw. taśm Serafina.