W pół roku z osoby zupełnie nieznanej stał się pan piłkarzem Serie A i zadebiutował w reprezentacji. Świat nie zawirował?
Piotr Zieliński:
To rzeczywiście jest szalony czas. Mam dopiero 19 lat, a już zacząłem spełniać marzenia. Najpierw Serie A, później powołanie od Waldemara Fornalika. To mnie napędza do dalszej pracy. Po cichu miałem nadzieję, że w tym roku dostanę szansę w Udinese. Spodziewałem się jednak, że kilka razy wejdę na boisko pod koniec meczu, gdy już wszystko będzie rozstrzygnięte. Okazało się, że jestem przydatny w bardzo ważnym momencie dla klubu, cztery razy wybiegłem w podstawowym składzie, mogłem czuć się potrzebny.
Pan i Bartosz Salamon z Milanu jesteście przykładami nowego polskiego sposobu na sukces w zagranicznym futbolu: wyjechać wcześnie, bez doświadczenia w naszej lidze, dać się ukształtować w innej kulturze.
Gdy wyjeżdżałem z Polski w 2011 roku, nie do końca wiedziałem, co mnie czeka. Nie żałuję jednak, polecam taką drogę każdemu. Serie A to liga wielkich możliwości, w Udinese wszystko jest zapięte na ostatni guzik, a trener Francesco Guidolin lubi stawiać na młodych. Co roku sprzedają mu gwiazdy, a on ciągle wymyśla coś nowego. Taktykę kopiują od niego większe kluby.