„Frances Ha” jest jak list miłosny adresowany do Nowego Jorku, sztuki. Ale i ludzi, którym w życiu zwyczajnie nie wychodzi.
Greta Gerwig:
Aktualizacja: 22.07.2013 13:11 Publikacja: 22.07.2013 00:00
Greta Gerwig jest największym atutem filmu „Frances Ha”
Foto: BEST FILM
„Frances Ha” jest jak list miłosny adresowany do Nowego Jorku, sztuki. Ale i ludzi, którym w życiu zwyczajnie nie wychodzi.
Greta Gerwig:
Opowiadamy o młodej tancerce, która stara się znaleźć swoje miejsce w niezbyt przychylnym świecie. Szuka pracy, próbuje związać koniec z końcem, znaleźć bliską osobę, zatrzymać przyjaźń, tak dla niej ważną. To bardzo zwyczajna historia, ale chcieliśmy ją przenieść na ekran z jak największą elegancją. Pracując z dala od Hollywood, mogliśmy sobie na przykład pozwolić na kręcenie w czerni i bieli. Producenci związani z wielkimi studiami nie pozwoliliby nam na to, bo uważają, że rezygnacja z koloru ogranicza widownię. A mam wrażenie, że we „Frances Ha” ta konwencja wnosi urok i romantyzm. Zderzenie codzienności zagubionej trzydziestolatki i wystylizowanych kadrów Nowego Jorku bardzo mi się w tym projekcie podoba. Przywodzi na myśl kultowe filmy minionych epok.
Noah Baumbach jest bardzo nowojorskim reżyserem. Podobnie jak Woody Allen, u którego niedawno pani grała. Lubi pani to miasto?
Jasne. Choć Woody Allen to osobny, surrealny świat. Dorastałam, oglądając w jego filmach fantastyczne obrazy Manhattanu i artystycznej bohemy. Chyba właśnie dlatego przeniosłam się do Nowego Jorku. Marzyłam, że kiedyś spotkam się z nim na planie. I spełniło się, Allen naprawdę zaproponował mi rolę. Tyle że w filmie kręconym w Rzymie. Szybko jednak to doceniłam. Europa, stare, piękne miasto i neurotyczny intelektualista – wspaniałe połączenie.
Bohaterka „Frances Ha” pochodzi z Sacramento. To również pani rodzinne strony.
W Nowym Jorku ciągle czuję się trochę obco, a Sacramento stale noszę w sobie. Kocham jego klimat, ulice, ogrody przy domach. To miasto zapewniło mi pogodne dorastanie. Jest chyba najspokojniejsze na świecie. Niewysokie, otoczone farmami. W parterowych domkach z lat 50. mieszkała głównie klasa średnia, sporo urzędników, nauczycieli, pielęgniarek. Ale wszyscy tworzyli prawdziwą wspólnotę, nieustannie zakładali amatorskie teatry. Na gimnazjalnej scenie widziałam po raz pierwszy „Czekając na Godota” i sztuki południowoamerykańskiego dramaturga Athola Fugarda. Moi sąsiedzi nie mieli ambicji zostania artystami, a jednak kochali sztukę.
Nowy Jork był skokiem w inny świat?
Kompletnie. Dzisiaj mam rozdwojenie jaźni. We „Frances Ha” jest scena, kiedy pełna radości bohaterka biegnie ulicą. To jest moja własna radość z bycia w mieście, które żyje 24 godziny na dobę. Z tego, że mogę się po nim szwendać, a kiedy mam coś załatwić, nie muszę wsiadać do samochodu. Delikatesy są zawsze otwarte, neony i światła wirują. Czasem myślę, że sama przeprowadzka do Nowego Jorku jest moim wielkim osiągnięciem.
Na początku drogi aktorskiej należała pani do specyficznego środowiska nazywanego mumblecore. „Mumble” znaczy mamrotać. I takie były wasze filmy. Tworzone przez przyjaciół, pełne pozornie błahych dialogów, kameralne historie o codziennym życiu amerykańskich trzydziestolatków.
Miałam szczęście, że gdy zaczęłam interesować się zawodowo kinem, trafiłam na tych ludzi. „Hannah Takes the Stairs” Joe Swanberga przeszło przez wiele festiwali, poznałam różnych reżyserów, zaprzyjaźniliśmy się. Zaimponowało mi, jak bardzo są oddani sztuce. Kręcą seriale internetowe, krótkie metraże, stają za kamerą, grają, piszą scenariusze, sami swoje filmy produkują. Pomagają sobie. Należymy do generacji cyfrowych kamer, dzięki którym możemy odkrywać warsztat filmowca. Kiedy skończyłam wydział dramaturgii, pisałam sztuki i scenariusze, a jednocześnie ćwiczyłam grę aktorską. Wiedziałam tylko jedno: że chcę żyć w świecie kina. Mumblecore mi to umożliwiło.
Przez ostatnie lata realia kina niezależnego się zmieniły?
W czasach kryzysu wszędzie jest ciężko. Ale możliwość dystrybucji obrazów w Internecie otwiera przed kinem niezależnym ogromne możliwości. Bo tam nawet skromne propozycje mogą znaleźć swoich widzów. To samo dzieje się w muzyce. Indie rock nigdy by tak nie wybuchł, gdyby nie mógł trafić przez sieci internetowe do słuchaczy.
Ostatnio zagrała pani u Woody’ego Allena i w komedii „No Strings Attached”. Noah Baumbach też jest już uznanym artystą. Weszła pani w nowy etap kariery?
Ciągle kręci mnie underground. Ale wyrosłam już z tego szaleństwa: „Hej, mamy kamerę, jest nas pięcioro, skręćmy coś”. Nagle pojawiła się we mnie potrzeba pracy nad scenariuszem, ujęciem, każdą sceną. Nie wiem, czy to rozwój. Może zawrócę z tej drogi i znów odkryję w sobie przyjemność przeżywania chaosu.
Frances Ha ma 27 lat, mieszka w Nowym Jorku, w kawalerce, którą wynajmuje razem z przyjaciółką. Ta przyjaźń jest dla niej bardzo ważna. Mówi: „Jesteśmy z Sophie jak lesbijki, tylko nie uprawiamy seksu". Frances niby żyje swobodnie: spotyka się ze znajomymi, gada, czasem zapali papierosa, czasem prześpi się z jakimś facetem. Ale tak naprawdę jest zagubiona i – choć ma sto pomysłów na minutę – nie bardzo wie, co ze sobą zrobić.
Noah Baumbach portretuje w tym filmie wielkomiejskie środowisko hipsterów – ludzi idących pod prąd, szczycących się niezależnością. Inteligentnych, błyskotliwych, a jednak zagubionych. To przejmujący portret pokolenia, które wchodzi w dorosłość w czasie kryzysu i próbuje utrzymać się na powierzchni. Dryfuje przez życie bez poczucia stabilizacji.
Czarno-białe zdjęcia potęgują prawdę tego filmu, ale jego największym atutem jest grająca tytułową rolę Greta Gerwig. Dzięki niej „Frances Ha" przypomina wczesne filmy Woody'ego Allena, jest swojego rodzaju „Manhattanem" początku wieku XXI. Allen zresztą dostrzegł talent Gerwig, bo zaangażował ją do „Zakochanych w Rzymie". Dziś już Gerwig wchodzi do kina popularnego. Miejmy nadzieję, że nie zagubi swojej finezji.
- Barbara Hollender
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Rzeczpospolita
„Frances Ha” jest jak list miłosny adresowany do Nowego Jorku, sztuki. Ale i ludzi, którym w życiu zwyczajnie nie wychodzi.
Komentuje Tomasz Krzyżak z działu krajowego „Rzeczpospolitej”.
Serwis GoWork.pl to coś więcej niż tylko portal z ofertami pracy. Strona oferuje bowiem dużo szerszy zakres funkcji, które wspierają rozwój kariery. Znajdziesz tu m.in. opinie o pracodawcach, porady dotyczące poszukiwania pracy oraz wiele innych interesujących narzędzi. Jeśl chcesz poznać wszystkie funkcje portalu GoWork, przeczytaj poniższy artykuł i już dziś skorzystaj z jego możliwości.
W sobotę 21 września w Warszawie odbył się 25. już Bieg po Nowe Życie, największe w Polsce wydarzenie promujące donację i transplantacje narządów.
Trener Franciszek Smuda o presji, możliwych zmianach i wierze w zwycięstwo nad Czechami
Bank wspiera rozwój pasji, dlatego miał już w swojej ofercie konto gamingowe, atrakcyjne wizerunki kart płatniczych oraz skórek w aplikacji nawiązujących do gier. Teraz, chcąc dotrzeć do młodych, stworzył w ramach trybu kreatywnego swoją mapę symulacyjną w Fortnite, łącząc innowacyjną rozgrywkę z edukacją finansową i udostępniając graczom możliwość stworzenia w wirtualnym świecie własnego banku.
Lato jeszcze nie zagościło w pełni, a już organizatorzy prześcigają się w ogłaszaniu line-upów kolejnych wydarzeń. Które festiwale musisz wziąć pod uwagę, jeśli lubujesz się w elektronicznych setach? A jakie imprezy spodobają się tym wolącym pobujać się do rapowych bitów? Poniżej przybliżamy 4 wyjątkowe festiwale muzyczne!
Na wojnie Rosji z Ukrainą zginął znany ukraiński aktor Jakiw Tkaczenko. 45-latek występował m.in. w polskim serialu „Wataha” oraz filmie „Obywatel Jones” w reżyserii Agnieszki Holland.
W debiucie reżyserskim Malcolma Washingtona, syna aktora Denzela, stare pianino jest jak kapsuła czasu.
Cenię historie grozy z morałem, a filmowy horror „Substancja” właśnie taki jest, i nie szkodzi, że przesłanie jest dość oczywiste.
Opublikowano pierwszy zwiastun filmu „28 lat później”. Kontynuacja kultowej serii filmów przedstawi dalsze losy świata wykreowanego przez Danny'ego Boyle'a oraz Alexa Garlanda.
#MeToo? Cieszy mnie, że zmieniają się relacje na planie, że ludzie starają się nie przekraczać granic. Hamują też agresję, chamstwo. Ograniczają niestosowne teksty - mówi Gabriela Muskała, reżyserka, scenarzystka, aktorka.
W grudniu, dokładnie w pierwszej dekadzie grudnia, a jeszcze dokładniej: w dzień św. Mikołaja, Stanisław Tym wyruszył w kolejny rejs. Tym razem już ostateczny.
Angielska Premier League wraca do Canal+, który podpisał umowę na pokazywanie tamtejszych rozgrywek w sezonach 2025/26, 2026/27 i 2027/28.
W „Błaznach” swojego miejsca szukają młodzi aktorzy, w „Beating Hearts” dwoje zakochanych ludzi pochodzących z innych światów.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas