Wielu ekonomistów uważa, że realne, a nie tylko rejestrowane bezrobocie w RPA dotyka aż 37 proc. osób w wieku produkcyjnym. Dlaczego mimo upadku apartheidu nie ma pracy dla czarnych?
To jest przede wszystkim wynik tragicznego poziomu edukacji. Z tego powodu miliony czarnych po prostu nie jest w stanie wziąć udział w życiu ekonomicznym. Zdolność do czytania na minimalnym poziomie zdaje zaledwie co szósty dwunastolatek! To jest gorsza sytuacja, niż za czasów apartheidu. Zamknięto szkoły pedagogiczne, pozostały tylko uniwersytety. A te wypuszczają trzykrotnie mniej nauczycieli, niż potrzebuje kraj. W szkołach wciąż nauczyciele z okresu segregacji rasowej, które nie przeszły od tego czasu żadnego przeszkolenia. Szczególnie brakuje techników, których ukończenie pozwoliłoby na znalezienie pracy młodzieży z uboższych rodzin.
Gospodarka RPA rozwija się w ostatnich latach bardzo wolno – w tempie około 2 proc. rocznie. A tymczasem reszta czarnej Afryki mknie do przodu. Niektórzy ekonomiści twierdzą, że za kilka lat to Nigeria będzie miała większą gospodarkę, niż Południowa Afryka.
Nie przesadzajmy. Gospodarka Nigerii, podobnie, jak Angoli i wielu innych krajach afrykańskich jest oparta na eksporcie ropy, gazu i paru innych surowców. Gdy ich notowania spadną, wszystko się załamie. RPA ma jedyną, prawdziwie rozwinięta gospodarkę kontynentu. Przy wszystkich wadach jego polityki niewątpliwą zasługą Mandeli jest to, że zdołał utrzymać wyjątkową pozycję gospodarczą RPA w Afryce.
W kraju mnożą się jednak strajki, przestępczość jest bardzo duża. Czy po odejściu Mandeli, gdy nie ma już jego autorytetu i moderującego wpływu na społeczeństwo, może dojść do otwartego wybuchu, wywrócenie demokracji?
Nie obawiam się tego. Przynajmniej od 12 lat Mandela nie angażował się ani w pracę rządu, ani Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC). Dla wielu pozostał ojcem duchowym. Jednak jego autorytet nie był już aż tak duży, aby ludzie powstrzymywali się od robienia rzeczy, którym się sprzeciwiał. Spodziewam się, że jego śmierć zjednoczy ludzi tak, jak to było w trakcie pierwszych wolnych wyborów w 1994 roku. Potem oczywiście znów będą strajki, manifestacje. Ale takie ruchy protestu, podobne do tego, co się dzieje obecnie w Brazylii, mamy już na co dzień od blisko 10 lat. To jednak nie zagraża stabilności państwa, bo instytucje demokratyczne działają i ludzie wiedzą, że nie muszą używać przemocy aby zmienić rządzących. Co jednak najważniejsze, ci, którzy protestują, nie trafiają potem do więzień jak to się dzieje w Egipcie, Turcji czy Jemenie. To jest wielkie osiągnięcie Południowej Afryki.