Dziurawe kontrole w zajezdni

Gdyby nie wypadek, nikt by nie wiedział, że motorniczy wypił w pracy.

Publikacja: 08.01.2014 08:00

Tym składem jechał Piotr M., gdy spowodował wypadek

Tym składem jechał Piotr M., gdy spowodował wypadek

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Miejscy przewoźnicy badają swoich pracowników wyrywkowo. Przy okazji łamią prawo. A i tak okazuje się czasem, że autobus czy tramwaj prowadzi osoba, która nie ma do tego uprawnień lub jest po alkoholu.

Łódzka prokuratura zbiera materiały na temat poniedziałkowego wypadku, w którym pijany motorniczy zabił dwie osoby. Sam Piotr M. będzie przesłuchany dopiero dziś. Wcześniej był pijany. Pierwsze badanie po wypadku wykazało 1,4 promila, drugie – 1,2 promila. Wiadomo, że mężczyzna pił w czasie pracy.

Kamery nagrały, jak robił zakupy na pętli. W jego kabinie znaleziono trzy butelki taniej wódki o pojemności 0,2 ml. – Jedna była wypita, druga zaczęta, a trzecia cała. Były też cztery pełne puszki piwa – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.

Czym pachnie kierowca

Nie wiadomo, czy wcześniej mężczyzna był trzeźwy. Nikt nie badał go przed pracą alkomatem. – Podczas podejmowania przez niego obowiązków pracownicy zajezdni nie stwierdzili, by jego stan psychofizyczny budził jakiekolwiek wątpliwości – tłumaczy Sebastian Grochala, rzecznik łódzkiego MPK. Dodaje, że zawsze dyspozytorzy oceniają stan pracowników. Gdy mają wątpliwości, badają  ich alkomatem. Pracownik musi się na to zgodzić.

Korki, walka o uniknięcie spóźnień, kłótnie z pasażerami – praca kierowcy miejskiego autobusu i motorniczego bywa szalenie stresująca. Czy da się wyłapać, że pracownik rozładowuje nerwy alkoholem?

Śledczy dopiero będą ustalać, czy Piotr M. nadużywał alkoholu. – Jeśli miał z tym problemy, to wiedziała o nich  bliska rodzina, a nie koledzy z firmy, zwłaszcza tam, gdzie nie ma pracy zespołowej – mówi Adam Kłodecki, warszawski psycholog, który od lat pracuje z osobami uzależnionymi.

3 lata prowadził metro bez uprawnień

Donos jest zły

Jak sprawdzić, czy kierowca lub motorniczy jest w stanie pracować? Przewoźnicy stosują różne rozwiązania. We Wrocławiu każdy może zbadać to sam. Taką kontrolę robią też dyspozytorzy. W 2013 roku przeprowadzono ich kilkanaście tysięcy. Złapano czterech pijanych kierowców, a w 2012 r. – 11.

W  gdańskim Zakładzie Komunikacji Miejskiej to dyspozytorzy oceniają, czy kierowca nadaje się do pracy. – Robią to na podstawie mowy, oddechu czy zapachu – wylicza Krzysztof Wojtkiewicz, rzecznik firmy.

Dodaje, że ok. 30 proc. kierujących poddawanych jest wyrywkowym kontrolom przed pracą. – Nie możemy sprawdzić wszystkich. Ale jeśli zmiennik czy pasażerowie ocenią, że prowadzący jest pod wpływem alkoholu, może nas powiadomić – zapewnia Wojtkiewicz.

Tyle że, jak zauważa  Adam Kłodecki, Polacy nie chcą tego robić. – Pokutuje w nas bardzo silny schemat jeszcze z czasów komuny, że donoszenie jest złe – mówi psycholog.

Dodaje, że prędzej zabralibyśmy kluczyki pijanemu kierowcy, niż wezwali policję.

W niektórych miastach bada się wszystkich, np. w Poznaniu. – Codziennie naruszamy prawo, bo ustawa o wychowaniu w trzeźwości mówi, że badania powinny  wykonywać policja czy inspekcja drogowa – przyznaje Iwona Gajdzińska z poznańskiego MPK.

Dodaje, że gdy dwa lata temu zmieniano przepisy, środowisko przewoźników protestowało, ale bez skutku.

Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Krzysztof Bąk (ten resort odpowiadał za nowelizację) tłumaczy, że problem z badaniami firmy rozwiązały wewnętrznymi regulaminami: – Jeśli pracownik nie zgodzi się na badanie, nie może wyruszyć na trasę.

Tak jest w Tramwajach Śląskich. Motorniczy badany bywa także po pracy. – Teoretycznie w czasie pracy mógłby się napić alkoholu, ale wie, że jest u nas dużo kontroli – zapewnia  Andrzej Zowada, rzecznik  firmy.

Obowiązkowe badania kierowców zamierza wprowadzić łódzki MPK. – Rozmawiamy na ten temat ze związkami – mówi Sebastian Grochala. Częste kontrole popiera policja.

– Jeśli będą przeprowadzane z zaskoczenia, akcje odbiją się szerokim echem wśród kierowców – uważa Marek Kąkolewski z Komendy Głównej.

Jazda mimo zakazu

System kontroli pracowników komunikacji miejskiej okazuje się zaskakująco nieszczelny. Przez trzy lata w stolicy pewien mężczyzna pracował jako maszynista metra, choć za jazdę po alkoholu miał zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Mimo to zdobył uprawnienia do wożenia pasażerów w podziemnej kolejce. Nie stracił pracy nawet po kolejnym wyroku za jazdę „pod wpływem".

Przestał być maszynistą dopiero po trzecim wyroku, gdy sam  poprosił pracodawcę o zmianę stanowiska.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!