Prawie jedna piąta wydatków greckiego budżetu to koszty pracowników sektora publicznego. Drugie tyle pochłaniają emerytury i renty, od lat przyznawane bardzo hojnie. Takich proporcji wydatków nie ma w żadnym innym kraju Unii Europejskiej.
Tak samo jak i dodatków do pensji i emerytur – nadal przyznawane są trzynastki w grudniu i czternastki w marcu. Wiek emerytalny został podniesiony, ale wielu emerytów nie skończyło jeszcze 50 lat.
Politycy się cenią
Ostatnio oburzenie Greków wywołało to, że jedna z posłanek, która odeszła na emeryturę w wieku 51 lat, nie zrezygnowała ze świadczenia i brała też pieniądze z diety poselskiej. – Nie widzę w tym żadnej sprzeczności, swoje już odpracowałam – odpowiadała. Jej emerytura wynosiła 1 800 euro, ale wynagrodzenie poselskie – 8 594 euro.
Parlamentarzysta otrzymuje też 150 euro za udział w posiedzeniach (ok. 16 tys. euro rocznie). Poza tym dostaje 500 euro bonusu bożonarodzeniowego i po 250 euro na Wielkanoc oraz letnie wakacje.
Na koszty utrzymania biur poselskich nowo wybrani członkowie parlamentu dostają 5,5 tys. euro, 2,5 tys. jest dla wybranych po raz drugi i 3,5 tys. – po raz trzeci. Dodatek na auto to 1,5 tys. euro plus 810 euro dopłaty transportowej. Koszty utrzymania biura to 778 euro w Atenach i 972 euro poza stolicą. Diety na podróż – 150 euro i oczywiście zwrot kosztów podróży. Grecki parlament jest spory, liczy 751 deputowanych.
Raj na państwowym
W Grecji mieszka wyjątkowo dużo starych panien. Nie dlatego, że panowie nie chcą się żenić, ale niektórym nie opłaca się wychodzić za mąż, bo tylko w ten sposób w nieskończoność mogą pobierać rentę po zmarłych ojcach, którzy byli zatrudnieni w administracji państwowej. Dzisiaj z tego przywileju korzysta 40 tys. panien, co kosztuje budżet 550 mln euro rocznie.